"Samotność jest wtedy, gdy otacza cie wiele osób, a tobie wciąż brakuje tej jednej."
Wróciłam do przyjaciół, ale po drodze jeszcze się odwróciłam aby spojrzeć na Sebastiana. Wydawał się dosyć fajny, zrównoważony. Ale teraz musiałam zająć się zabawą. Podeszłam do stołu gdzie siedzieli moi przyjaciele.
- Matko. Jak ty ślicznie śpiewasz.- powiedział Roman Weidenfeller.
- Dziękuje. -powiedziałam i uśmiechnęłam się w jego kierunku.
- Nie ma za co.- powiedział i usiadł koło Kuby.
- Mam twojego drinka.- powiedział i podał mi szklankę.
- Dziękuje. A mam pytanko. Widzieliście Marco ??- zapytałam bo chciałam z nim pogadać.
- Chyba już wyszedł.- stwierdził Roman się rozglądając.
- Jak to wyszedł??- zapytał lekko poddenerwowana.
- Nie wiem. Nie ma go. Ostatni raz widziałem go wtedy kiedy śpiewałaś.- powiedział Kuba. A ja odeszłam.
Nie mogłam tego zrobić. Nie mógł przecież jeszcze wyjść. Wyjęłam z torebki szybko swój telefon i do niego zadzwoniłam. Ale miał wyłączony telefon. Nie, nie to nie może być prawda.
*********************************************************************************
Wstałam z ogromnym bólem głowy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje tak naprawdę. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Ubrałam się normalnie, przeciętnie. Zeszłam na dół. Ale coś mi nie grało. Na dole była tylko moja mama.
- Gdzie są wszyscy??- spytałam, wchodząc do kuchni.
- W szpitalu.- powiedziała i postawiła torbę na stole. Pakowała do niej jedzenie.
- Jak to co się stało??- spytałam poddenerwowana.
- Leonardo miał wypadek.- powiedziała i zauważyłam że łza spływa jej po policzku.
- Jak to wypadek?? Co się stało??- powiedziałam a łzy napływały mi do oczu.
- Miał stłuczkę samochodową. Walnął w drzewo. Był pod wpływem alkoholu. Trener jeszcze nie wie , tak samo jak koledzy z drużyny. Postanowiliśmy jeszcze ich o tym nie informować.- powiedziała była wstrząśnięta.
- Jedziesz teraz do szpitala??-zapytałam mamy.
- Tak, a chcesz jechać ze mną??- powiedziała.
- No jasne. Muszę go zobaczyć.- powiedziałam i pobiegłam po swoją torbę.
Jak on tak mógł. Jak mógł wsiąść za kółko pod wpływem alkoholu?? Jak mógł być taki bezmyślny. Zastanawiałam się w czasie gdy razem z mamą jechałam do szpitala.
Gdy dojechałyśmy ja szybko wyskoczyłam z samochodu i czekałam aż moja mama dojdzie do mnie i mnie tam zaprowadzi.
Weszłyśmy na górę po schodach a następnie skierowałyśmy się do sali z numerkiem 12. Tam właśnie znajdował się mój brat. Weszłam do pokoju gdzie był już tata i Lisa. Leonardo nie spał, patrzył się jak debil w okno.
- Możecie mnie z nim zostawić proszę.- powiedziałam grzecznie ale nadal byłam bardzo wstrząśnięta całą tą sytuacją. Moi rodzice jak i siostra grzecznie jak z moją prośbą opuścili sale. Leonardo nadal patrzył w okno.
- Możesz ze mną porozmawiać ??- zapytał grzecznie aby się nie zdenerwował.
- Niby o czym.- powiedział i się na mnie spojrzał.
- Niby o wszystkim.- powiedziałam.- Dlaczego wsiadłeś za kółko pod wpływem alkoholu?? Dlaczego ??- dodałam już prawie ze łzami w oczach.
- No bo nie miał nas kto zawieść. A ja byłem tylko po 3 drinkach.- powiedział.- Miałem najmniej ze wszystkich.- dodał po chwili.
- Ogarniam. Ale chciałeś się zabić??- zapytałam.
- Nie,nie chciałem.- powiedział z ironią.
- A byłeś tego bliski.- powiedziałam. -Ile jeszcze będziesz tu siedział ??- spytałam.
- Nie wiem. Ale mam złamaną nogę. Więc jak na razie odpadam z graniem. Trener mnie zabije. A chłopaki przestaną ze mną gadać. Do tego jeszcze mama z tatą z powrotem będą musieli wrócić do pracy.A ostatnio mamy straszni duże pożyczki i jesteśmy strasznie zadłużeni.- powiedział Leonardo.
- Co?? Jak to jesteśmy zadłużeni i mamy pożyczki ??- zapytałam.
- Nie jesteś jedyna, rodzice też nie wiedzą.- powiedział Leonardo. - W każdym razie mogą nas wyeksmitować, zabrać samochód i tak dalej. - dodał.
- Czemu nic nie mówiłeś??- spytałam.
- No bo, nie chciałem was martwić.- powiedział.
- Jesteśmy rodziną. Jakoś dali byśmy sobie rade.- powiedziałam i podeszłam do niego.
- No może i tak.- powiedział Leonardo.
- Teraz trzeba tylko wymyślić jakby cię tu postawić na nogi.- powiedziałam.
- To nie realne. Mam nogę złamaną w 3 miejscach.- powiedział Leonardo.
- No to coś innego. - powiedziałam już bez takiego zapału.
- A może ty.- powiedział Leonardo patrząc na mnie.
- Co ja ??- zapytałam zdziwiona.
- Może ty mnie zastąpisz. Jesteśmy podobni, prawie się nie różnimy. Tylko będziesz musiała nosić jakąś maskę. Właśnie maskę.- powiedział Leonardo.
- Ja mam udawać ciebie?? Ale ja nie am rady. Nie gram tak dobrze jak ty.- powiedziałam.
- Nie ale grasz lepiej niż ja. Trener ci pomoże. I nikt prócz niego nie może o tym wiedzieć.- powiedział Leonardo.
- Mam być tobą??- zapytałam z niedowierzaniem w głosie.
- No mniej więcej. Bądź jak ja. - powiedział i się uśmiechnął.
- Zobaczymy. Pomysł nie najgorszy, ale trudny do zrealizowania. A przy okazji gdzie ty znajdziesz maskę??- powiedziałam.
- Może któraś z twoich koleżanek by zrobiła taką maskę.-powiedział Leonardo z nadzieją w glosie.
- Nawet wiem która.- powiedziałam i wyjęłam telefon.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz