Layout by Raion

niedziela, 19 października 2014

Informacja

Rozdział na każdym z blogów będzie dodawany tylko wtedy jeśli będzie gotowy....Wiecie pewnie że głównym tego problemem jest szkoła..i pewnie większość z was ma te same problemy co ja....Przepraszam....naprawdę....staram się jak mogę...ale i tygodnie i weekendy mam strasznie zawalone.....nie wiem kiedy się pojawi następny rozdział...ale mam nadzieję że jak najszybciej....
POZDRAWIAM <3

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 57

Co spra­wia, że człowiek zaczy­na niena­widzić sam siebie? Może tchórzos­two. Al­bo nieodłączny strach przed po­pełnianiem błędów, przed ro­bieniem nie te­go, cze­go in­ni oczekują.

& 9 miesięcy później &

Wszystko się zmieniło. Niestety nie wiem  czy na lepsze. Wszystko stało się cięższe przynajmniej dla mnie. Marco w miarę normalnie przyjął informacje o dziecku. Wszystko jest inaczej niż sama bym tego chciała. Staram się go odciążyć ale wiem że jest mu ciężko. Wiele razy byłam w szpitalu, ciąża jest zagrożona gdyż za często się denerwuje, chce grać gdzie powinnam odpoczywać. Nic, wszystko jest dla mnie trudne. Reus stara się i wiem że będzie cudownym ojcem chodź oboje mamy obawy co do wszystkiego. Nie kontaktowałam się z moją mamą ani razu odkąd zdradziła tatę. Rodzeństwo. Moje cudowne rodzeństwo pomaga mi w każdej chwili. W każdej bez wyjątku. Na przyjaciół też mogę liczyć. Nikt się ode mnie nie odwrócił chodź stałam się strasznie upierdliwa ale i bardziej zdenerwowana odkąd zaszłam w ciąże.
Wstałam. Marco jeszcze spał więc nie chciałam go budzić. Podeszłam do szafy w której były moje ciężarne ciuchy. Włożyłam leginsy, bluzkę ciążową i marynarkę. Nie zwracałam uwagi za bardzo na to co noszę ale jak już mi zależało to starałam ubrać się kobieco i naprawdę w swoim stylu. Gdy już ogarnęłam się naprawdę ,zeszłam na dół i przygotowałam śniadanie dla siebie i Marco.
- Cześć Kochanie. - powiedział Marco przytulając się do mnie od tyłu.
- Cześć. Jak się spało ??- zapytałam siadając na krześle gdy wszystko było już gotowe.
- W porządku. Jak się czujesz ??- zapytał Marco siadając obok mnie.
- Wszystko mnie boli ale jest okej.- powiedziałam łapiąc za nóż do smarowania tostów.
- Masz dzisiaj wizytę u lekarza ??- zapytał z uśmiechem.
- Nie w piątek. A ty masz dzisiaj trening ??- zapytałam z uśmiechem swojego narzeczonego.
- Tak. I niestety będę chyba musiał iść. Trener kazał.- powiedział zaglądając do swojego smartfona.
- Dobrze nic nie szkodzi zostanę sama. Obejrzę sobie telewizję albo coś takiego.- powiedziałam z uśmiechem do swojego ukochanego.
- Dziękuję kochanie.- powiedział i posprzątał po śniadaniu, a ja poszłam do salonu i włączyłam tv.
Na początku nic ciekawego nie było ale w końcu znalazłam jakiś ciekawy film...coś w stylu "Zostań, jeśli kochasz". Marco już dawno nie było bo pojechał na trening a ja nie chciałam się przemęczać więc tylko leżałam na naszej cudownej wygodnej sofie, opatulona trochę grubszym kocykiem. Nawet nie wiem kiedy przymknęłam oko i po prostu zasnęłam....dalej nic nie pamiętam......
***
Otworzyłam oczy. Usłyszałam krzyki, znowu ten sam dźwięk który zawsze towarzyszył mi w szpitalu. Pikająca cała masa urządzeń, kabelki nie kabelki. Usłyszałam płacz dziecka. Odwróciłam się ale coś było nie tak. Leżałam na łóżku przypięta do całej masy urządzeń. Lekarze biegali wokół mojego łóżka. A ja stałam obok tego, nikt mnie nie zauważył. Przenikali przeze mnie jak przez powietrze. Obok tego wszystkiego w respiratorze leżała mała kruszynka, najsłodsze dziecko jakie widziałam i ku mojemu zdziwieniu na kartce przyczepionej do urządzenia było nazwisko Reus.
 Leżała wpatrzona we mnie. Patrzyła na mnie tymi swoimi malutki oczkami. Nie wiem czy widziała mnie czy kogoś innego ale ucichła. Pierwszy raz zobaczyłam swoją córeczkę. Nie mówiłam Marco że znam płeć dziecka...chciałam utrzymać to przed nim w tajemnicy.
- Ona może nie przeżyć.- usłyszałam głos mojego lekarza. Znałam go, był to ginekolog który prowadził moją ciąże.- Nie wiem co się dzieje...coś nie wyszło podczas operacji. Ona może się już więcej nie obudzić..
Nie wiedziałam co się dzieje, stałam i wpatrywałam się sama w siebie. Podłączona do tych wszystkich kabli, kroplówka z jednej strony z drugiej jakieś inne urządzenia. Nie wiem co się dzieje. Czemu oni mówią że już mogę się nie obudzić ?? Ja muszę się obudzić.
Obejrzałam się za siebie i usłyszałam głos Marco. Ten sam głos który znałam już na pamięć, ten sam który powodował że miałam jeszcze więcej sił. Patrzyłam na wszystko co się działo, chciałam wszystko zacząć jak dawniej tylko z nową istotką u boku. Moją córeczką, moją najukochańszą córeczką. Znowu usłyszałam jego głos i pobiegłam w jego kierunku. Nie wiem jak ale chciałam go
zobaczyć. Podbiegłam do szyby za którą on stał. Wyglądał tragicznie, oczy miał pod czerwienione jak by płakał w drodze tutaj. Za nim od razu zobaczyłam Matsa, Kalinę, Dominikę i Romana.
- Marco, proszę uspokój się.- powiedziała Kalina kładąc mu rękę na ramieniu.
- Ja nie wiem co się z nią dzieje. Muszę coś wiedzieć. - powiedział Reus próbując dopatrzeć się czegokolwiek.
- Marco jestem przy tobie.- powiedziałam ale on chyba tego nie słyszał.
- Muszę ją zobaczyć.- powiedział i zaczął pukać w szybę.
- Przecież ty mnie nie widzisz.- powiedziałam sama do siebie. Patrzyłam na niego z żalem , bólem i przykrością. Nagle za mną pojawił się mój doktor, przeszedł przeze mnie i wyszedł z sali.
- Co z nią ?? Gdzie ona jest ??- zapytał Reus przerywając drogę lekarzowi. 
- Panie Reus....jest nie przytomna. Nie wiemy co się dzieje. Nigdy nie miałem takiego przypadku. Poród przeszedł bez żadnych przeszkód. Ma pan zdrową córeczkę. Ale z panią Lilianą nie jest najlepiej. Jest w śpiączce farmakologicznej. Nie wiemy kiedy się obudzi, na dobrą sprawę ona może się w ogóle nie obudzić.
- Czy mogę zobaczyć chociaż moją córeczkę ??- zapytał Marco przez łzy.
- Może pan zobaczyć i jedną i drugą. Pani Liliana jest podłączona do wszelkiego rodzaju urządzeń. Nie będzie nic robiła, mówiła. Może pan do niej mówić ale nie ma nawet takiej opcji aby odpowiedziała. Ale jestem pewien że pana słyszy.- powiedział lekarz.
- Dziękuje.- powiedział Marco wchodząc za lekarzem do sali. Trochę zrezygnowana poszłam za nimi. Marco najpierw spojrzał na mnie, oczywiście tą leżącą na łóżku a potem na naszą córeczkę. Lekarz wyszedł a Marco został sam ze mną i z naszą ukochaną córką.
- Jest tak łudząco podobna do ciebie kochanie. Tylko jak ja mam ją nazwać ??- zapytał spoglądając a to na dziewczynę leżącą na łóżku a to na dziecko, dziewczynkę która nie spuszczała z niego wzroku.
- Zawsze chciałam nazwać córkę Mia albo Melania.- powiedziałam tak jakby sama do siebie.
- Nie wiem jak chciałabyś ją nazwać kochanie...Gracja, Wiara, Marietta, Elena... Nie wiem.
- Elena w sumie też ładne. Kochanie. Jakkolwiek ją nazwiesz będą ją kochała równie mocno.- powiedziałam znowu sama do siebie, przytulając się do niego chodź on chyba tego nie czuł. Spojrzał na mnie, podszedł do dziewczyny leżącej na łóżku i złapał ją za rękę.
- Kochanie. Proszę obudź się. Musisz zobaczy naszą córeczkę. Proszę.- mówił błagającym tonem, głaszcząc ją ręką po czole.
- Chciałabym ale nie mogę.- powiedziałam podchodząc do naszej córki. Niby nic nie czułam, ale to co zrobił Marco akurat poczułam. Pocałował mnie w czoło a ja po raz któryś już z rzędy czułam że
  bardziej mnie kocha. Nie czułam tego tak jak chciałabym czuć ale cieszę się że mu na mnie zależy. Chodź teraz leżę, stoję, nie ważne, czuje jego obecność z każdą chwilą czuję się bardziej spełniona. Nie chcę i nigdy nie chciałam nikogo ranić zwłaszcza jego. Wiem że jeszcze wszystko się ułoży ale zastanawiam się co by oni wszyscy zrobili gdyby mnie już nie było ?? Ciekawe jak by wszyscy na to zareagowali.
Nie mogę dopuszczać do siebie tej myśli. Wiem że dla niektórych jestem naprawdę ważna i mam nadzieję że to prawda. Wróciłam w okolice łóżka na którym spałam. Marco nadal siedział i wpatrywał się we mnie. Miał pewnie nadzieję że chociaż się poruszę, dam mu jakiś znak. Ale nawet jeśli bardzo bym tego chciała nie mogłam. Usłyszałam płacz dziecka, mojej córeczki. Marco od razu powędrował w jej kierunku a ja za nim. Podał jej swoją rękę a ona od razu złapała ją swoimi malutkimi rączkami.
- Wiesz kochanie to jest twój tata.- powiedziałam robiąc to sama, ale i jednocześnie głaszcząc ją po główce.
- Dam ci na imię Elena. Mam nadzieję że ci się podoba kruszynko.- powiedział Marco całując małą istotkę czółko na co ta uśmiechnęła się do niego. - Uśmiech masz jak ona i pewnie będzie tak samo silna i wytrwała kochanie.- powiedział cały czas trzymając jej rączkę.
- Ale oczy maluchu to ty masz ewidentnie po tatusiu skarbie.- powiedziałam przyglądając się jej. Nie wiem czy mnie widziała ale po tym jak na mnie patrzyła to chyba tak. Dzieci są zupełnie inne od dorosłych. Mają swój malutki świat. Są bystrzejsze i dostrzegają o wiele więcej niż ludzie. Jak to dzieci są na swój sposób wyjątkowe.
- Dobranoc maleńka.- Marco powiedział do dziewczynki po czym pocałował ją w rączkę a ta zamknęła oczy i zasnęła. Tak po prostu. - Dobranoc kochanie.- dodał całując tym razem mnie leżącą na łóżku.
- Dobranoc.- powiedziałam ale i tak wiedziałam że mnie nie usłyszał. Siedział tu równo 3 godziny i cały czas rozmawiał a to ze mną a to z małą istotką leżącą kawałek od mojego łóżka.
Usiadłam obok respiratora i tak przesiedziałam całą noc.
***
Następnego dnia z samego rana zabierali małą Elenę na różne badania aby zobaczyć czy nic jej nie jest i tak dalej. Ja natomiast oczywiście ta leżąca na łóżku chodziłam po całym szpitalu ale nie mogłam z niego wyjść ani na chwilę. Starałam się jak najmniej patrzyć na mnie, na tą prawdziwą mnie pogrążoną w śpiączce farmakologicznej. Nie wiem dlaczego w nią zapadłam może wstrząs mózgu albo co w ten deseń. Nie wiem w każdy razie chce jak najszybciej się z tego wybudzić.
- Liliana.- usłyszałam głos swojej matki. Tej samej matki które zdradziła mojego ojca. Która tyle lat się mną nie interesowała, nie odzywała się. Pewnie Marco ją poinformował że jestem w szpitalu i że zapadłam w śpiączkę farmakologiczną. Jako duch spojrzałam na nią oczami pełnymi bólu, gniewu i nienawiści. Chciałam naprawić nasze relacje ale po tym jak przespała się z jakimś debilem i zdradziła tata chęć na to pomału zmieniała się w nienawiść.Usiadła obok łóżka, złapała mnie za rękę i zaczęła coś mówić po cichu, niezrozumiale, przez łzy. Do pomieszczenia wjechała moja córeczka a od razu za nią do pokoju wszedł Marco.
- Pani Bittencourt ??- zapytał zaskoczony. Wtedy zrozumiałam że to nie on po nią dzwonił. Ktoś inny musiał jej powiedzieć.
- Marco...ja....- powiedziała ale nie umiała skończyć. Po jej policzkach cały czas płynęły łzy.
- Nie. Niech pani zostanie. Nie przeszkadza pani w niczym.- Marco uśmiechnął się do niej jak najcieplej jak tylko potrafił.- Przedstawiam pani, Elena. Pani wnuczka.- dodał podnosząc dziecko z respiratora.
- Jaka ona piękna.- moja mama od razu wstała, podeszła do Marco i wzięła od niego Elenę. - Tak strasznie podobna do Lili...Przepraszam was za wszystko co zrobiłam. Nie chciałam naprawdę.
- Powiem pani tak...ja nic do pani nie mam...ale to chyba nie ja powinienem o tym decydować. To do Liliany należą ostatnie słowa. - Marco wziął od mojej matki, moją córeczkę.
- Ona mi nie wybaczy.- powiedziała i spojrzała na mnie.
- Tego nie wiem. Ale mniej my nadzieję że się przekonamy.
Dalsza część dla wyglądała tak że wszyscy mnie odwiedzali. Marco przedstawiał im naszą córkę. Co dziwne nikt do mnie nawet na chwilę nie podszedł, nie zamienił nawet słowa. Nie powiedział nic w stylu  Proszę obudź się. Nic takiego co było najbardziej z tego wszystkiego przykre.
Chodząc od sali do sali czułam w powietrzu śmierć i życie. Ja właśnie teraz jestem między czymś takim. Co wybrać śmierć czy życie. Walczyć czy po prostu się poddać?? Po tym wszystkich postanowiłam po prostu walczyć bo mam o co. Moja córka, mój ukochany, moja rodzina, kariera i marzenia które się jeszcze nie spełniły, przyjaciele. Jedyną osobą jakiej teraz najbardziej mi brakuje to Thomas na którego zawsze ,nie dawno mogłam liczyć.
Siedziałam przy swoim łóżku i patrzyłam na moją córkę gdy znowu po raz kolejny wszedł do mnie Marco. Usiadł koło mnie ale był cicho. Elena spała sobie grzecznie. W ogóle jest to bardzo ciche dziecko.
- Cześć kochanie.- powiedział całując mnie w usta. Nie miałam na swoje szczęście dzisiaj nic na twarzy, spokojnie oddychałam ale nie mogłam jak na razie się obudzić. - Wiem że nie odpowiesz mi na nic, ale chciałbym z tobą pogadać.
- Ciekawe o czym ?- powiedziałam sama do siebie. Wiedziałam że tego nie usłyszy więc.
- Kochanie. Musisz się obudzić. Błagam. Nie możesz nas zostawić. Mnie i Elenki. Nie możesz. Proszę zostań i się obudź. Zostań.- powiedział i właśnie w tym momencie poczułam straszny ból w okolicy brzucha. Po raz pierwszy od dwóch dni wróciłam do swojego ciała. Zaczęło mnie tak strasznie boleć. Marco od razu zerwał się na proste no i wybiegł. Po chwili do pokoju wbiegli lekarze. Cały czas czułam ból. Nie chciałam go czuć ale nie miałam wyjścia. Nie mogłam nic zrobić aby przestało to boleć. Co dziwne chciałam się zwinąć w kłębek, małe dzieci zawsze tak robią jak się czego strasznie boją. A ja chciałam ale nie mogłam niczym ruszyć niczym. Potem tylko poczułam zastrzyk i dalej widziałam tylko ciemność.
***
- Panie Reus. Może pan wejść.- usłyszałam głos lekarza. Leżałam podpięta do różnych kabli ale chyba ku zaskoczeniu wszystkich miałam otwarte oczy, łapałam wszystko, mogłam rozmawiać co jest kompletnym zaskoczeniem u wszystkich ale nie u mnie. Gdy na stole walczyłam o życie, nie mogłam się poddać. Obudziłam się tu przed wjazdem na sale, potem tylko podali mi leki a po operacji wybudzili. Nie było w tym nic zaskakującego przynajmniej dla mnie. Marco najpierw
spojrzał na doktora a potem na mnie przez szybę. Patrzyłam na moją małą córeczkę której jeszcze nie dotknęłam. Której jeszcze nie mogłam się przyjrzeć wyraźniej. Jak duch nie wszystko było tak wyraźne jak bym chciała.
- Liliana.- powiedział Marco otwierając lekko drzwi bo nie był pewny czy może wejść.
- Marco.- powiedziałam prawie nie słyszalnie, ale chciałam żeby usłyszał więc dodałam w to trochę więcej energii.
- Kochanie...jak się czujesz ??- zapytał Reus podchodząc delikatnie do łóżka na którym leżałam.
- Podasz mi ją proszę. Chcę ją zobaczyć. Moją małą Elenkę.- powiedziałam i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Słyszałaś ??- zapytał zaskoczony ale podszedł do respiratora i podał mi moją ukochaną córeczkę.
- Słyszałam wszystko, wiedziałam kto tu był i o czym mówił. Nawet widziałam niektóre rzeczy. Ale ta historia na inną okazję. Pokaż mi moją córeczkę.- powiedziałam wymawiając ostatnie zdanie trochę głośniej. Marco spokojnie podszedł do mnie i podał mi moją malutką córeczkę. Gdy tylko podał mi ją, otworzyła oczka. Swoje maleńkie usteczka wykrzywiła w coś co przypominało uśmiech.
- Oczy ma po tobie.- powiedziałam z uśmiechem do swojego ukochanego.
- Ale urodę po mamusi.- powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Moja mała Elena. - powiedziałam przytulając ją bardziej.
- Nasza kochanie. Nasza.- Marco spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Będzie z niej wielka piłkarka. Obiecuję ci to.- powiedziałam i położyłam swoją rękę przy jej a ona ją chwyciła swoimi malutki paluszkami.
- Nie musi robić to co my...ale jeśli będzie chciała umożliwimy jej to w każdy sposób. - Marco złapał mnie za rękę i pocałował mnie.
*************
C.D.N
Nie wiem czy wam się podoba, ale dzisiaj siedzę od 12:30 i go piszę więc......
Sorki za opóźnienia. <3
POZDRAWIAM I CAŁUJE :*



niedziela, 5 października 2014

Informacja !!

Rozdział w tym tygodniu się nie pojawi ze względu braku czasu i weny twórczej. Postaram się w przyszłym tygodniu napisać dwa albo we wtorek bo nie idę do szkoły. W nagrodę następny rozdział będzie bardzo długi i bardzo zaskakujący...
Przepraszam :*