Layout by Raion

środa, 16 lipca 2014

Przepraszam.

Dziewczyny sorki bardzo ale na razie zawieszam bloga.
Do 1 sierpnia nie dodam żadnego rozdziału bo wyjeżdżam, a że nie mam laptopa a na telefonie nie da się pisać nie mam jak dodać żadnego z rozdziałów. Chyba znacie powody. :)
Wakacje to niestety taki czas.
Nasz blog będzie miał z tego co jak na razie udało mi się wymyślić około 70 rozdziałów ale nie jestem jeszcze tego pewna. W sierpniu naprawdę się postaram i wszystko postaram się jeszcze zakończyć w te wakacje.
Potem się wezmę za mojego następnego bloga czyli Czas zacząć żyć na nowo.
A potem zobaczymy, ale na pewno nie przestanę pisać. <3
POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WSPANIAŁYCH WAKACJI <3
KOCHAM I PRZEPRASZAM <3
PAPA DO ZOBACZENIA I MAM NADZIEJĘ ŻE MNIE NIE ZOSTAWICIE <3

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 52

Jeśli zaczy­nasz od cze­goś niez­na­nego, to naj­le­piej od cze­goś w czym od ra­zu się zakochasz. 

Wstałam z ulicy i usiadłam na pobliskiej ławce. W moich oczach cały czas były łzy a po głowie cały czas chodziło mi to samo pytanie "  Dlaczego ??" Dlaczego on mi nie wierzy, że tylko jego kocham najbardziej, przecież wie co czuję, wie jak bardzo mi na nim zależy. Nie chce niszczyć tego co jest między nami, ale związek nie polega tylko na uczuciach ale również na wierności i ufności. Nie chce nikogo krzywdzić, zwłaszcza jego. Nie rozumiem, nie wiem dlaczego się tak zachowuje.
Otarłam łzy i wróciłam do hotelu, nie chciałam z nim teraz rozmawiać, dlatego weszłam do naszego pokoju, i od razu rzuciłam się na łóżko. Nie minęło wiele czasu a zasnęłam. W głowie miałam sama koszmary, sny w których razem z Marco się rozstajemy, sny w których umieram. Tak po prostu. Oczu nie mogłam zamknąć, w pokoju mieliśmy balkon, wyszłam na niego. Marco spał a ja stałam na balkonie i podziwiałam księżyc z gwiazdami.Oparłam się o okno, i patrzyłam w niebo, chciałam zobaczyć i dostrzec każdy szczegół tego
wspaniałego zjawiska. Nie miałam siły, na nic, nie chciałam spać, nie chciałam jeść. W tym momencie nic nie chciałam. Jedyne czego potrzebowałam to chwili spokoju i zrozumienia. Mam dość tych wszystkich kłótni. Tego wszystkiego.
- Dlaczego nie śpisz ??- usłyszałam głos Marco, stojącego w drzwiach balkonowych.
- Nie mogę zasnąć.- powiedziałam bez emocji, bez uczuć.
- Możemy porozmawiać ?- zapytał opierając się o barierkę i patrząc na mnie.
- O czym chcesz rozmawiać ??- zapytałam teraz już patrząc na niego.
- O nas. Liliana o nas.- powiedział, widziałam na jego twarzy ból, był tak bardzo widoczny.
- Nie ufasz mi, nie wierzysz...
- Liliana ja ci ufam i wierze, tylko nie rozumiem dlaczego tak bardzo chcesz z nim rozmawiać.
- Marco tu chodzi o moją przyjaźń. O mnie i Thomasa, o nas, o nasze relacje. Nie chce ci zrobić krzywdy bo za bardzo cię kocham Marco.- powiedziałam ze łzami w oczach. 
- To dlaczego, prowokujesz mnie do bycia zazdrosnym ??
- To że chce z nim porozmawiać, zobaczyć, nie oznacza że cię prowokuje. Rozumiem gdybym z nim flirtowała to może i tak, ale nie coś takiego. Pojmij że znaczysz dla mnie o wiele więcej niż sobie wyobrażasz.
- Liliana...kochanie. Ja cię kocham, i zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa, ale musisz zrozumieć też to ze chcę się o ciebie troszczyć. Jesteś moim skarbem, tylko dzięki tobie i piłce mam jeszcze po co żyć. Za bardzo cię kocham aby cię znowu stracić.
- Pamiętasz naszą pierwszą rozmowę ??
- Jakbym mógł zapomnieć. Wpadłem wtedy na ciebie w klubie. Pamiętam jakby to było wczoraj.
- Uważaj jak chodzisz idioto, rozwalił byś mi telefon. Myśl trochę.- zaczęłam naśladować siebie z tam tego dnia.
- Wybacz, nie zauważyłem cię.- powiedział Marco z uśmiechem. 
- A to nagle zrobiłam się nie widzialna ??- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam ale muszę biec. Nie chciałem, przepraszam.- powiedział i wtedy oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz że cię kocham ??- powiedziałam, ze łzami w oczach podbiegając do niego.
- Liliana, nie chciałem sprawić czy przykrości. Ja po prostu się boję o nas, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo.- powiedział przytulając się do mnie.
- Błagam. Zaufaj mi choć raz, i nie martw się o nas. Nie masz podstaw. Marco ja kocham tylko ciebie, nie ważne czy coś nam staję na drodze. Ufaj mi a będzie dobrze.- powiedziałam wtulając się w niego. 
- Obiecuję. Pamiętaj że na mnie zawsze możesz liczyć, bez względu na wszystko.- powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Ładny księżyc, prawda ??- powiedziałam zmieniając temat.
- Piękny, ale powiem ci że jestem za bardzo zmęczony i chce mi się spać.- powiedział Marco.
- Kochanie jest 3.35.- powiedziałam z uśmiechem patrząc w telefon.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.- powiedział Marco, całując mnie w skroń.
- I tak zaraz będziesz wstawał oszołomie.- powiedziałam z uśmiechem do mojego chłopaka.
- I tak pójdę spać na te 3 godziny.- powiedział i wrócił do łóżka.
W sumie drzemka to niezły pomysł, jestem zmęczona i podróżą i zdarzeniami na dzisiaj więc. Położyłam się obok Marco i zamknęłam oczy.
*****************************
 " Jes­teśmy z te­go sa­mego ma­teriału co nasze sny. ". Moje sny pokazują dużo, ale czy jestem z tego samego materiału ?? Polemizowałabym. Wczoraj mi się śniło że jestem z Marco, dzisiaj że jestem z Thomasem. Ja już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ja nic nie wiem.
Wstałam, była godzina 8:35, czyli jak na mnie dobrze. Ostatnimi czasy panowałam na bezsenność a przespać 5 godzin to dla mnie coś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na Marco, który jeszcze spał. O godzinie 10:00 ma przyjść po nas trener, a dzisiaj przecież jest jeszcze mecz Niemcy - Brazylia czyli zapowiada się ciekawie.Zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki, umyłam twarz, zęby, zrobiłam sobie makijaż i mniej więcej byłam gotowa na wszystko. Wzięłam swoją walizkę i zaciągnęłam ją do łazienki. Zaczęłam przeglądać w moich ciuchach które wzięłam ze sobą. Na dworze jak to w Brazylii było 25 stopni na plusie, ale i tak to mało jak na te klimaty. Postanowiłam postawić na spodenki, moje ukochane, cudowne vansy i do tego czarną koszulkę na ramiączka. Poprawiłam sobie włosy, i z uśmiechem wyszłam z łazienki, ale Marco jeszcze spał więc postanowiłam pójść i posiedzieć na balkonie. Oparłam się o okno, i z ciekawością wpatrywałam się w dal. Było słychać samochody, odgłosy różnych ludzi i odgłosy moich kolegów którzy pewnie siedzą na balkonach, rozmawiają, śmieją się. Z zaciekawienia, podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Zobaczyłam Matsa, Kevina, Manuela, Philipa, Toniego, Romana, Samiego, Mario i Thomasa, siedzących na balkonie i zawzięcie o czymś debatujących. Z uśmiechem nasłuchiwałam o czym rozmawiają. Gdy tak nasłuchiwałam, w końcu usłyszałam Mario mówiącym o Marco.
- Szkoda że Reus'a tu nie ma. Z nim jak zwykle by się coś działo.- powiedziałam Gotze.
- No, straszna szkoda. Fajnie by z nim było.- powiedział Roman mówiąc o moim chłopaku.
- Może i szkoda.- powiedział Thomas i zobaczyłam że ma inną minę niż wcześniej.
- Muller o co ci chodzi ??- zapytał Toni patrząc na kolegę z klubu.
- Nie ważne.- powiedział i wyszedł od kolegów.
- Wiecie o co mu chodzi ??- zapytał Mario zaskoczony zachowaniem kolegi.
- Pewnie o Lilianę jak zwykle. Tęskni za nią ale do niej nie zadzwoni, boi się jej reakcji. Cały czas mówi że musi jej coś powiedzieć, ale nie ma serce i tak dalej. Nie rozumiem go.- powiedział Manuel.
- Liliana to pewnie by zrozumiała. Tęsknie za nią. Szkoda że jej tu nie ma.- powiedział Mario.
Wtedy uśmiechnęłam się sama do siebie, i już nie mogłam się doczekać aż wybiję ta godzina 10:00.
- A ty co tu robisz ??- zapytał Marco, zaskakując mnie od tyłu.
- Bądź ciszej.- powiedziałam i popchnęłam go do naszego pokoju, po czym szybko zamknęłam drzwi, aby nikt nas nie usłyszał.
- Co jest ??- zapytał zaskoczony Marco.
- Twoi koledzy są na dole i mogli nas usłyszeć.- powiedziałam wykonując różne gesty.
- Nie wiedziałem.- powiedział Marco siadając na łóżka.
- Nic się nie stało. Tęsknią tą za tobą wiesz ??- powiedziałam do niego unosząc lekko brew.
- Serio mówisz ??- zapytał Reus.
- Serio. Słyszałam trochę.- powiedziałam z uśmiechem do swojego chłopaka.
Spojrzałam na zegarek była godzina 9:40.
- Fajnie.
- Kochanie mógłbyś się ubrać, bardzo cię proszę.- powiedziałam i spojrzałam na niego. Był w samych bokserkach.
- A co nie podobam ci się taki ??
- Podobasz, podobasz, ale zaraz ma przyjść trener.
- A ty myślisz że on mnie nigdy w bokserkach nie widział ??
- A ja wiem ?? Nie mam pojęcia co wy robicie na zgrupowaniach i co pokazujecie trenerowi.- powiedziałam wyobrażając to sobie.
- Ej bez takich.
- Wybacz. Ale proszę cię, ubierz się.- powiedziałam rzucając w niego ciuchami które z nudów już dla niego wybrałam.Wyglądał bosko a to dlatego że ja wybierałam jak to zwykle.
- Pięknie.- powiedziałam z uśmiechem gdy zaprezentował się w całej okazałości.
- No nieźle.- powiedział Marco, po czym od razu mnie pocałował.
Nie minęło 10 minut a w naszych drzwiach stanął trener Joachim.
- Dzień Dobry.- powiedział wchodząc do naszego pokoju.
- Dzień Dobry.- powiedziałam z uśmiechem chowając telefon do kieszeni.
- Idziemy ??- zapytał z uśmiechem patrząc na Marco, który trzymał mnie za rękę.
- Możemy iść.- powiedział mój chłopak z uśmiechem do trenera.
- No to chodźmy.- powiedziałam i jako pierwsza wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam gdzie mamy się kierować, ale i tak wiedziałam jaka będzie reakcja chłopaków na nasz widok. Cały czas trzymałam się jak najbliżej mojego chłopaka, trzymałam go za rękę i z uśmiechem szłam przez korytarz, rozmawiając z trenerem.
- Gdzie oni teraz są ??- zapytałam trenera.
- Obecnie jedzą śniadanie.- powiedział z uśmiechem i pokierował nas na sale gdzie jadło się posiłki. Za nim jeszcze weszłam, zatrzymałam się i spojrzałam na drzwi prowadzące do sali. Marco spojrzał na mnie i podszedł.
- Będzie dobrze, jestem przy tobie.- powiedział Marco z uśmiechem patrząc na mnie. Odwzajemniłam gest, złapałam go za rękę, a następnie i z nim i z trenerem wchodziłam przed drzwi do jadalni. Całą lewą stronę zajmowali oni, jedni rozmawiali, inni patrzyli się na jedzenie i chyba zastanawiali się nad swoją dietą i pokusą. Bałam się, ale przy sobie miałam Marco, moje wsparcie. Przeszliśmy obok trzech stołów, i dopiero po jakiś 30 sekundach, usłyszałam Mario biegnącego w naszym kierunku, nie wiem kogo bardziej to zabolało ale chyba byłam to ja. Mario dosłownie wleciał na mnie i na Marco.
- Liliana. Marco. - zaczął się do nas bardziej przytulać. 
- Złaź. Proszę cię.- powiedziałam błagając Niemca który wbijał mi swoją nogę w żebro. - Mario złaź do cholery.- krzyknęłam już nie wytrzymując bólu.
- Przepraszam.- powiedział podnosząc mnie z podłogi.- Nie chciałem. Tęskniłem.- dodał już normalnie mnie przytulając.
- Ja też tęskniłam.- powiedziałam na ucho najlepszemu przyjacielowi mojego chłopaka.
- Siedzisz koło mnie.- powiedział i pociągnął mnie w kierunku swojego stołu, przy którym nagle pojawiły się dwa nowe, czyste talerze i krzesła.
- Liliana.- powiedział Mats i przytulił się do mnie, normalnie nie miażdżąc mi niczego.
- Też cię miło widzieć Hummii.- powiedziałam puszczając znacznie większego od siebie przyjaciela.
- Lils.- powiedział następnie Manuel i uczynił to samo co reszta i tak chyba było jeszcze w 15 przypadkach, ale pomału mnie to nie obchodziło, czułam się kochana, co mi wystarczało w zupełności. Jedna osoba na której najbardziej mi zależało jeszcze się ze mną nie przywitała. Siedział przy stole, i nic nie mówił. Mario nawijał cały czas jak katarynka a chłopcy próbowali go uciszyć. Ja tylko się uśmiechałam nic nie mówiłam. Patrzyłam na Thomasa a ten patrzył w talerz. W końcu wstał i go odłożył, aby następnie wyjść z sali.
- Mogę ??- zapytałam Marco wskazując na drzwi. 
- Idź.- powiedział z uśmiechem i pokiwał głową na znak że jest dobrze.
- Pamiętaj że cię kocham.- powiedziałam, pocałowałam go w policzek i wybiegłam za Thomasem. Wszyscy się dziwnie na mnie patrzyli, ale nie wracałam na to jakoś szczególnie dużej uwagi. Zobaczyłam że Thomas siedzi na ławce w ogrodzie, za hotelem. Podeszłam do niego, z obawą ale podeszłam.
- Wiedziałem że przyjdziesz.- powiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Jak mogłabym nie przyjść co ??- zapytałam cały czas stojąc za nim.
- A ja wiem.- powiedział i nadal się do mnie nie odwrócił.
- Moglibyśmy porozmawiać ??- zapytałam troszkę ciszej niż wcześniej.
- Po co ??- zapytał opuszczając głowę.
- Bo chyba musimy sobie coś wyjaśnić prawda ??- zapytałam, i położyłam swoją rękę na jego ramieniu.
- Pewnie znowu chcesz mi powiedzieć jak bardzo go kochasz, jak ci na nim zależy i tak dalej. Uwierz mi że już się tego nasłuchałem.- powiedział i spojrzał w moje oczy, a ja w jego niebieskich tęczówkach dojrzałam strach i ból, tak jak dzień wcześniej w oczach Marco.
- Tęskniłam za tobą. Dlatego tu jestem.- powiedziałam i złapałam go za rękę aby następnie przyłożyć ją sobie do policzka.
- Tęskniłaś ??- zapytał zaskoczony ale nie zabrał ręki z mojego policzka.
- Tęskniłam. Chciałam cię odzyskać. Jesteś moim przyjacielem i kocham cię, nie jak Marco a inaczej.- powiedziałam i złapałam jego rękę.
- Liliana, ja....ja tak dłużej nie mogę.- powiedział Thomas i spojrzał na mnie.
- Nie rozumiem.- powiedziałam zaskoczona.
- Ja cię kocham nie jak przyjaciółkę a jako coś więcej. Gdy z nim nie byłaś było mi o wiele łatwiej. Ja cię kocham i nie mogę się z tobą tak normalnie przyjaźnić.- powiedział Thomas patrząc na mnie i nagle schował głowę w swoich dłoniach.
- Ty się we mnie zakochałeś ??- zapytałam zaskoczona tą informacją.
- Tak, zakochałem się w tobie, ale i tak wiem że nic z tego nie będzie. Za bardzo kochasz Marco aby go zostawić. Wiem o tym.- powiedział i spojrzał w dal.
- Thomas ja.....
- Wiem że go kochasz, i że jeśli mnie zostawisz to nic się nie stanie. Liliana ja wiem. Nie musisz się tłumaczyć.
- Thomas ja cię kocham, ale traktuję cię jak przyjaciela. A poza tym nawet gdybym nie była z Marco to i tak nie mogłabym cię uszczęśliwić tak jak ci się wydaję.
- Co masz na myśli ?? Nie mów że jesteś chora ??
- Nie. Ja nie mogę....ja nie....nie mogę mieć dzieci Thomas.- powiedziałam znowu roniąc łzę.
- Marco wie ??
- Wie. Powiedziałam mu to nie dawno i przyjął to jak mężczyzna.
- Czyli i tak z nim będziesz ??
- Tak. Kocham go i raczej się to zmieni. Ale pamiętaj że ty również jesteś dla mnie bardzo ważny Thomas. Kocham cię ponad wszystko, ale inaczej. Ty z Marco zajmujecie dwa pierwsze miejsca w moim sercu. Tylko każdego z was kocham inaczej.
- Też cię kocham ale tak jak pewnie Reus kocha ciebie.
- Gdy ko­goś kochasz nie ważne czy z nim jes­teś czy nie. Zaw­sze będziesz o nim myślał i pa­miętał. Pod wa­run­kiem że kochałeś bez­gra­nicznie Miłość mo­że być uk­ry­ta mo­że być nie od­wza­jem­niona nie­szczęśli­wa ale zaw­sze to jest MIŁOŚĆ bez względu na wszystko. - powiedziałam a następnie go przytuliłam.
- Liliana...ja.- powiedział i zanurzył swoją twarz w moich włosach.
- War­to is­tnieć! Żeby poz­nać świat, kochać ko­goś, być czyimś przy­jacielem lub po pros­tu być ko­muś pomocny.- powiedziałam nadal go nie puszczając.
- Jestem twoim przyjacielem, i zawsze będę cię kochał.
- Mam nadzieję.- powiedziałam będąc cały czas w niego wtulona.
- Zapomnij o tym co powiedziałem okej ??- powiedział Thomas.
- Nie dam rady, wiesz o tym dobrze, ale nie powiem tego Marco, żebyś przypadkiem w ryj nie dostał.- powiedziałam do niego i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Dałbym sobie radę.
- No dobra. Może i byś dał, ale wolę tego nie sprawdzać.
- Chodźmy do środka, muszę się jeszcze spakować na mecz.- powiedział, pocałował mnie w policzek i razem wróciliśmy się do hotelu.
***************************************
Mecz jak to mecz należał do chyba jednych z najbardziej spektakularnych w tych Mistrzostwach. Wynik 7:1 dla Niemców. 7:1 wybrać z Brazylią, chyba nikt się tego nie spodziewał. Widome było że Brazylia będzie bardzo osłabiona z powodów braku Neymara i Thiago Silvy, ale chyba nikt się nie spodziewał że zagrają tak straszny mecz. W ostatnich minutach mogłoby być jeszcze, ale Ozil nie wykorzystał swojej akcji i zostało tak jak zostało. W 11' strzelił Thomas , w 23' Klose , w 24' i 26' Toni Kross, potem do tego dołączył 29' Khedira i w drugiej połowie jeden z najlepszych przyjaciół Marco, André Schürrle. Mecz był naprawdę ekscytujący, pełen różnych emocji i tego typu. Bardzo, ale to naprawdę bardzo było mi szkoda Brazylii. Ich kibice już po pierwszej połowie płakali, ale....nie wiem czy to właśnie było z tego powodu najprzykrzejsze. Przecież to nie jest wina np, Cesara czy Oscara który walczył do końca i trafił tę jedną jedyną bramkę. Ale bez Neymara, bez Thiago Silvy to wszystko nie jest takie proste. Każda drużyna ma swoje gwiazdy, a bez Neymara ta drużyna nigdy nie byłaby taka sama i raczej nie będzie.
Teraz tylko trzeba kciuki za Niemców aby wygrali w finale, a będą grać nie byle z kim bo z Argentyną i za Brazylię która zmierzy się z Holandią, a to też nie jest łatwy rywal. Wierzę w to że, nawet bez Marco w składzie ta drużyna, moja ukochana drużyna ma szansę zajść bardzo daleko.
- Szkoda mi ich trochę.- powiedział Mario pierwszy pchając się do naszego pokoju.
- Mi też, i teraz znowu będzie tak ze jesteśmy bez serca i tak dalej.- powiedział Mats, opierając się o ścianę.
- Przecież piłka nożna, polega na strzelaniu bramek i tak dalej, ale nie chcieliśmy ich poniżyć, w dodatku w ich własnym domu. Tak wyszło.- powiedział Manuel.
- Ty specjalnie przepuściłeś tą jedną bramkę ??- zapytałam patrząc na golkipera reprezentacji Niemiec.
- Może. Ale nie. Nie specjalnie. Dobrze że już dalej ich nie dobijaliśmy. Gdy na ekranie zobaczyłem tego pana, co trzymał puchar i był w koszulce Brazylii ze łzami w oczach, mi też chciało się płakać.- powiedział Manuel, i podszedł do mnie, aby wypłakać się w moje ramię. W końcu dołączył do nas Thomas. Już później było naprawdę miło. Wszyscy wymienialiśmy się wrażeniami na temat minionego meczu.
- Lils a ty kiedy grasz ?? - zapytał mnie Mario z uśmiechem.
- Jeszcze nic nie jest jasne, ale na razie mam urlop więc nie męcz mnie proszę.- powiedziałam z uśmiechem opierając się głową o poduszkę.
- Nie ma to jak odpoczynek od piłki na mundialu.- powiedział Mario.
- Gotze. Jak ci zaraz...- powiedziałam rzucając w niego poduszką. Ten na to się na mnie rzucił, a zaraz potem wszyscy walili się poduszkami i rzucali sami sobą na łóżko.


C.D.N 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 51

Małe kroczki a budzą ciepły szept nadziei na to, że może te­raz coś się zmieni... "życie ma dla nas plan" i wca­le nie przyz­wycza­ja nas do cier­pienia i bólu ono spra­wia, że do­ceniamy to co dos­ta­jemy później..

Moje życie, mój scenariusz, nikt go za mnie nie napisze, bo nikt za mnie nie umrze. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić, bo nikt nie będzie za mnie tego robił. To chyba są najczęstsze słowa, jakie są w naszych myślach, gdy ktoś chce nam pomóc. Przecież to właśnie ja przeżyje swoje życie. Ludzie nie dają rady w swojej historii, i nie chcą jej napisać po swojemu, dlatego chcą napisać naszą. Ja nikomu nie piszę jego historii, bo piszę sama...swoją własną. Nie jest łatwo spełniać marzenia, jeśli ma się jakąś przeszkodę. A wiem bo to znam. Przecież próbowałam, chciałam pokonać każdą przeszkodę, każdy mur który pojawiał się przede mną.
Każdy powinien się cieszyć z tego jaki jest, nie powinien przeżywać, nie powinien zazdrościć. Każdy chciał by żyć w luksusie. Dla jednego 50 000 to mało, a dla kogoś innego, nawet 5 zł może wywołać uśmiech....
Wstałam rano, poczułam na sobie czyiś dotyk, wiedziałam do kogo on należy. Do osoby dla której jestem w stanie zrobić wszystko. Odwróciłam się w jego stronę, już nie spał, gładził moje włosy, a i uśmiechał się w ten swój jedyny i nie powtarzalny sposób.
- Marco.- powiedziałam, przytulając się do niego, był taki ciepły.
- Tak kochanie ??- zapytał, nie puszczając mnie ze swojego uścisku.
- Chciałam usłyszeć twój głos.- powiedziałam, bardziej się wtulając w jego ciepły, lecz nagi tors.
- Chyba u ciebie zamieszkam wiesz ?- powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Chyba już mieszkasz.- powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go.
- Lils kochanie, wiesz że mamy gości w domu ??- zapytał Marco przypominając sobie chyba że jest z nami mój brat i jedna z moich najlepszych przyjaciółek.
- Wiem. Dopiero teraz sobie przypomniałeś ??- zapytałam kładąc swoją dłoń na jego policzku.
- Nie. Wiedziałem już wcześniej. Tylko chciałem się upewnić.- powiedział Marco, całując mnie w czoło.
- Co ty wczoraj brałeś blondasie ??- zapytałam z uśmiechem.
- Chyba nic. No chyba że dodałaś coś wczoraj do kolacji.- powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Ja idę się umyć.- powiedziałam pomału wstając z łóżka.
- Pomóc ci ??- zapytał Marco łapiąc mnie za bluzkę.
- Nie, chyba dam sobie sama rada.- powiedziałam wyrywając mu się. Poszłam do łazienki, przy okazji wzięłam czystą bieliznę. Wzięłam orzeźwiający prysznic, nasmarowałam się balsamem do ciała i umyłam zęby. Wychodząc z łazienki, zaczęłam się czesać.
- Dla mnie mogłabyś tak chodzić cały dzień. - powiedział Marco, leżąc na łóżku w samej bieliźnie.
- Nie bądź już taki mądry blondasie.- powiedziałam podchodząc do szafy.
- Nie fochaj się. Wiesz że cię kocham.- powiedział Marco wstając i przytulając mnie od tyłu.
- To czy to ??- zapytałam pokazując mu dwa komplety ubrań. 
- Moim zdaniem to.- powiedziałam pokazując rurki, maxy i bluzkę z orłem.
- Masz gust blondasku.- powiedziałam biorąc wybrane przez niego rzeczy. Włożyłam wszystko to co wybrał Marco, po czym zeszłam na dół robić śniadanie. Wyjęłam toster, i zaczęłam wkładać do niego chleb. Wyjęłam jakieś tam wędliny, ser, miód i dżem. Na bogato po prostu. Gdy wszystko było na stole, ja wyszłam na taras. Była godzina 9.35, słońce było już wysoko na niebie, usiadłam na krześle i zaczęłam patrzeć w niebo. Nagle usłyszałam szuranie butów, odwróciłam się i zobaczyłam Leonarda.
- Hej.- powiedział z uśmiechem już nie próbując iść cicho.
- Hej.- powiedziałam z uśmiechem.
- Mogę się dosiąść ??- zapytał wskazując krzesło obok.
- Siadaj.- powiedziałam i kiwnęłam głową.
- Czemu siedzisz tu sama ??
- Muszę pomyśleć.
- Coś się stało ??
- Chyba muszę się przejechać do Brazylii.
- Niby dlaczego ??
- Muszę pogadać z Thomasem.
- Po co ??
- Musimy sobie coś wyjaśnić.
- Nie rozumiem cię Lils.
- Nie musisz.- powiedziałam, wstałam i od razu wbiegłam do kuchni, w której był Marco wraz z Zuzą. Gdy tylko weszłam oboje spojrzeli na mnie.
- Co jest ??- zapytała zszokowana Zuza.
- Marco, muszę lecieć do Brazylii.- powiedziałam do mojego chłopaka.
- Co się stało ??- zapytał Marco, stając przede mną.
- Muszę jechać do Brazylii. Muszę pogadać z Thomasem. Proszę.- powiedziałam łapiąc go za rękę.
- No to chyba polecimy razem, wcześniejsze wakacje.- powiedział Marco uśmiechając się do mnie. 
- I w końcu będziesz na mundialu.- powiedziałam z uśmiechem do swojego chłopaka.
- To nie będzie to samo ale podobnie. Poczekaj zadzwonię do trenera, to będziemy jeździć z nimi, tak się wpakujemy do ich planów co ty na to ??- zapytałam Reus, pokazując telefon wybierający numer do Joachima Löwa.
- Jeśli chcesz...a wy lecicie z nami ??- zapytałam brata który wraz ze swoją żoną jadł śniadanie.
- Nie, my zostaniemy. Wrócimy do domu i w ogóle.- powiedział Leonardo patrząc na swoją żonę.
- A może zostaniecie u nas w domu ?? Popilnujecie i tak dalej. Cała chata wolna.- powiedziałam pokazując im kluczyki do domu.
- Kochanie ??- zapytała Zuza patrząc na mojego brata.
- Jeśli nie ma z tym kłopotu?- powiedział Leoś i spojrzał na mnie.
- Łap.- powiedziałam rzucając w niego kluczami.
- Jesteś tego pewna ??- zapytał łapiąc klucze.
- A czemu miałabym nie być ??Jak coś rozwalisz to odkupisz...proste ?? Proste.- powiedziałam z uśmiechem patrząc na Zuzę.
- No dobra.- powiedział.
- Jedzcie i się bawcie.- powiedziała Zuza.
Poszłam na górę, gdzie w moim pokoju siedział Marco, gdy weszłam akurat skończył rozmowę.
- I co ??- zapytałam zamykając za sobą drzwi.
- Trener powiedział że nie ma problemu. Samolot mamy dzisiaj, a o 1 rano jutro powinniśmy być na miejscu. Ma po nas przyjechać, on sam. Potem nas tak jakby schowa, i pokażemy się jutro rano. - powiedział Marco, wstając i zbliżając się do mnie.
- Jesteś kochany, wiesz o tym ??- zapytałam patrząc na niego.
- Wiem. W sumie wakacje na spontanie.- powiedział i mnie pocałował.
- Hehe. Masz racje.- powiedziałam patrząc na niego.
- No to się pakuj, za 4 godziny mamy samolot. A to nie jest takie hop hop tam polecieć.- powiedział puszczając mnie.
- Ty też się spakuj kochanie.- powiedziała, wyjmując walizkę spod łóżka. Potem się rozdzieliśmy, mi pomagała Zuza a jemu Leonardo.
- O czym ty chcesz gadać z Thomasem ??
- O nas, nie chce stracić jego przyjaźni.
- W sumie. Ale nie musiałaś już teraz.
- Im szybciej to zrobię tym będzie lepiej. A poza tym Marco ucieszy się że jest w Brazylii z chłopakami. Przynajmniej będzie mógł w jakiś sposób ich wspierać.
- To też nie jest wcale taki najgorszy pomysł.
- No właśnie, więc i on i ja będziemy zadowoleni.
- Tylko błagam nie zrób niczego głupiego.
- Co masz na myśli ??
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi Lils.
- Nie zrobię tego, za bardzo zależy mi na Marco.
- Mam nadzieję.
- Nie bój się nie odpalę niczego głupiego.
- Nie skrzywdź go, on na to nie zasługuje.
- Wiem. Kocham go i nie zrobię niczego czego potem będę żałowała. Przysięgam.
- Trzymam za ciebie kciuki.- powiedziała pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Przecież ja kocham Marco, jest dla mnie cholernie ważny, bez niego nie miałabym tego co mam. Skrzywdził mnie, ale ja też go skrzywdziłam i to nie raz. Ale nie chcę już tego robić. Nie mogę mu tego zrobić po raz kolejny. Ale nie mogę zostawić Thomasa, przecież on też jest dla mnie ważny. Bez niego nie byłabym taka jaka jestem. Przecież mi na nim zależy, naprawdę zależy ale to nie jest Marco. Przecież to wszystko jest sprzeczne. Kocham Marco a z Thomasem się przyjaźnie. Gdyby nie Thomas nie byłabym teraz inna. Była bym tą samą nudną blondynką bez życia i planu na przyszłość. Nie sądziłam że to się tak skończy. Ale nie chce aby cokolwiek się jeszcze zmieniło.
***************************************************************
Brazylia. A dokładnie Rio de Janeiro. Miasto, na które 13 lipca 2014 będą zwrócone oczy wszystkich kibiców i fanów piłki nożnej. Miasto znane przecież to właśnie tam jest słynna plaża Copacabana czy słynny wielki posąg Chrystusa Odkupiciela. Niesamowite miasto nie tylko pod względem niezwykłych tam miejsc, ale słynie również z biednych dzielnic. Ale to chyba nieistotne. W każdym razie do jedno z 12 miast w których w obecnym roku rozgrywane będą Mistrzostwa Świata. Właśnie na tym stadionie odbędzie się finał. Piękne i naprawdę cudowne miasto. Ale ja z moim ukochanym na razie udajemy się do Belo Horizonte gdzie półfinał będzie grała reprezentacja Niemiec, a w tym przyjaciele mojego Marco. Tam będą grali z gospodarzami turnieju Brazylią. Ponieważ trener Joachim Löw zgodził się że ja i Marco możemy z nimi podróżować, udajemy się właśnie tam. Podziwianie kraju w którym jeszcze nie byłam jest naprawdę inspirujące, wakacje na spontanie że tak to nazwę. Na około widać flagi reprezentacji czy to Brazylii, Argentyny, Niemiec czy Holandii. Któraś z tych 4 drużyn będzie grała w finale i zdobędzie tytuł na najbliższe 4 lata. Chyba to jasne że za faworyta uważam reprezentacje Niemiec. To jest pewne, że jestem z nimi całym sercem. Nie tylko dlatego że jestem Niemką ale również dlatego że mam tam znajomych, kolegów i w niektórych przypadkach nawet przyjaciół takich jak na przykład Thomas. Jestem jaka jestem.
- Kochanie zaraz będziemy na miejscu.- powiedział Marco patrząc przez okno samolotu.
- Byłeś tu kiedyś ??- zapytałam patrząc na niego i przerywając patrzenie się w telefon.
- 2 razy.- powiedział Marco spoglądając na mnie.
- Boisz się, widzę to.- powiedziałam z uśmiechem łapiąc go za rękę.
- A ty się nie boisz ??
- Nie. Myślę że wszystko będzie dobrze, obiecuję.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Jesteś amazing.- powiedział z uśmiechem spoglądając w moje oczy.
- Ty też jesteś niesamowity kochanie.- powiedziałam.
Po niecałych 15 minutach byliśmy już na lądzie powiem szczerze że nie spodziewałam się czegoś takiego. Odebraliśmy walizki i ruszyliśmy w stronę wielkiego hangaru w którym czekać na nas miał trener reprezentacji Niemiec. Löw nie zawiódł i czekał na nas, nie musieliśmy długo go szukać, był bardzo rozpoznawalny. Jak trudno nie zauważyć faceta w dresie reprezentacyjnym, z siwymi prawie włosami, rozdającego autografy i robiącego sobie zdjęcia z fanami.
- Dobry wieczór.- powiedziałam z uśmiechem do mężczyzny robiącego sobie zdjęcie z jaką 15-letnią dziewczyną.
- Witaj Liliano, Marco.- powiedział odchodząc od dziewczyny. Podszedł do mnie, pocałował mnie w dłoń, po czym podszedł do Marco i uściskał go jak syna. - Miło cię widzieć blondasie. Nic się nie zmieniłaś, cały czas taki sam, uśmiechnięty. Po prostu Marco.
- Też się cieszę że pana widzę trenerze.- powiedział Marco puszczając trenera i podchodząc znowu do mnie.
- Jak to dobrze że jesteście razem.- powiedział patrząc na Marco, który cały czas mnie trzymał i w tym momencie pocałował w skroń.
Wsiedliśmy do samochodu który miał prowadzić nas do hotelu w którym obecnie byli nasi chłopcy. Trener cały czas rozmawiał z Marco, a ja nie przerywając im konwersacji, włożyłam swoje słuchawki i zaczęłam podziwiać widoki za oknem. Ja na godzinę 6:00 w Berlinie a 1:00 w Belo Horizonte, trzymałam się naprawdę dobrze, chodź nie przespałam ani minuty w samolocie. Nie dałabym rady, za dużo przemyśleń a co dopiero strachu. Samolotem lubiłam latać, ale zawsze towarzyszyła mi obawa przed katastrofą. Tym razem było inaczej  bo przy sobie miałam kogoś ważnego, kogoś kto mnie wspierał i starał się zająć czymś zupełnie innym, abym się nie bała.
W końcu dojechaliśmy do hotelu, luksus jak to luksus, przecież byliśmy zakwaterowani w najlepszym hotelu w mieście. Odebraliśmy klucze z recepcji i trener Joachim Löw zaprowadził nas do pokoju.
- Do zobaczenia rano.- powiedział zamykając drzwi od naszego pokoju
- Dobranoc.- powiedziałam z uśmiechem, tak aby usłyszał.
- Jak się czujesz kochanie ??- zapytał Marco podchodząc do mnie.
- Trochę zmęczona, ale jest okej.- powiedziałam z uśmiechem do Marco.
- Też jestem wykończony. Ale powiem ci że warto było. - powiedział ciągnąc mnie za sobą na łóżko.
- Co masz na myśli ??- zapytałam już na nim leżąc.
- Wiesz że cię kocham prawda ??
- Jakbym mogła nie wiedzieć ??
- I nie zrobisz niczego głupiego ??
- Ty też się mnie uczepiłeś??- zapytałam schodząc z niego.
- Nie, ale....
- Jak możesz nie wierzyć że cię kocham ?? Zuza ci to powiedziała ??
- Liliana to nie tak....
- A jak ??
- Po prostu nie chcę aby między nami się pogorszyło.
- Marco jak możesz mi mówić takie rzeczy ?? Myślałam że między nami jest okej, sądziłam że już nie jesteś zazdrosny, że mnie rozumiesz. Że chcesz dla mnie jak najlepiej. Myślałam....już nie ważne co myślałam.- powiedziałam wkładając płaszcz który zdążyłam przed chwilą włożyć.
- Gdzie idziesz ??- zapytał, stając przy oknie.
- Muszę ochłonąć.- powiedziałam i wyszłam z naszego pokoju. Udałam się do windy po czym od razu do drzwi prowadzących na zewnątrz. Nie znałam tego miasta, ale dla mnie nie było to w tej chwili istotne. Godzina 2:00, idealna pora na nocne spacery, nie ma co. Szłam przed siebie, i bez zastawienia włożyłam słuchawki. Nie obchodziło mnie to za bardzo że o tej porze w mieście jest niebezpiecznie, nic mnie tak naprawdę nie obchodziło. Usiadłam na jakiejś ławce i zaczęłam płakać. Tak normalnie w świecie płakałam.
Nic mnie nie obchodziło, położyłam się na środku ulicy i z nadzieją patrzyłam w niebo. Jest godzina 2:00 raczej samochód nie będzie jechał. Znowu byłam na zerze, nie miałam żadnych pomysłów. Czy żadne z nich nie rozumie jak bardzo mi na nich zależy? Ile razy można tłumaczyć że kocham go ponad wszystko ? Ile razy ? Mam mu to udowadniać na każdym kroku ?? Ja proszę o nie wiele, chce mieć po prostu kontakt ze swoim przyjacielem, to tyle. Tak normalnie, zwyczajnie chce z nim pogadać. Nikt mnie tak nie rozumie jak on. Ale ja kocham tylko jego......

C.D.N

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !! <3
Pozdrawiam :*

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 50

Nikt nie pot­ra­fi kłamać, nikt nie pot­ra­fi nicze­go uk­ryć, jeśli pat­rzy ko­muś pros­to w oczy.

Ty­le spraw za­waliłam nagłym po­rywem ser­ca, ty­le złego się przez to wy­darzyło, myślałam że baj­ka będzie wie­czna a teraz....teraz wszystko się zmieniło. Jestem kimś innym niż byłam, co sprawia że jestem wyjątkowa. Moja historia, moja bajka, wędruje po świecie jak tysiące innych. Ale czy przez to zrobię o niej film, czy napiszą książkę. Wiecznie się zmieniam, staję się silna. Gdyby nie on, byłabym już dawno gdzieś, gdzie być nie powinnam. Przecież to wszystko jest sprzeczne. Dziewczyna, fakt z bogatej rodziny, ale zagubiona i nie poukładana, i chłopak który chce być najlepszy na świecie. Mimo kontuzji czy czegoś tam innego, nie poddaję się i walczy. Walczy z przeciwnościami i sam ze sobą. Teraz wiem że nie kocham nikogo innego. On jest całym moim światem.
Nie dawno, znalazłam słowa, które utkwiły mi w pamięci; " Wal­cz o swo­je idee. Nie ważne jak bar­dzo byłyby ab­surdal­ne, zaw­sze po­zos­taną częścią ciebie."
Wstałam rano, nie powiem, była to ta noc, należąca do moich ulubionych. Bliskość i miłość jakiej doświadczyłam dzięki niemu spowodowała, że nie jestem w stanie zapomnieć o nim choćby na chwilę.Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. Uśmiechał się do mnie i tak jak ja już nie spał.
- Czemu jeszcze nie wstałeś ??- zapytałam uśmiechając się do niego.
- Wstałem pół godziny, ale nie chciało mi się wstawać z łóżka więc leżałem i patrzyłem jak słodko śpisz. - powiedział całując mnie w czoło.
- O jakie to słodkie. - powiedziałam i pocałowałam go.
- Chcesz jeszcze raz, tak samo jak wczoraj ??- zapytał z uśmiechem patrząc w moje oczy.
- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- Dlaczego ??- zapytał zaskoczony moją odpowiedzią.
- Bo nie chciałabym być w twojej skórze, za pół godziny, jak Klopp znowu będzie cię opieprzał za to że się spóźniłeś. - powiedziałam z uśmiechem do niego.
- Zapomniałem o treningu.- powiedział i zerwał się z łóżka.
- Wow. Pomysłowy jesteś kochanie.- powiedziałam i zaśmiałam się.
- A ty nie masz dzisiaj treningu ??- zapytał wkładając na siebie spodnie.
- Mam ale o 13.- powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz ??- zapytał zaskoczony.
- Z tego że źle włożyłeś spodnie.- powiedziałam z urywkami na śmiech.
- Boże.- powiedział i od razu zaczął je ściągać co wyglądało komicznie.
- Jak chcesz to pójdziemy w niedzielę do kościoła kochanie.- powiedziałam i nadal nie mogłam opanować śmiechu.
- Ja spadam. Widziałaś....
- Na szafce do butów.
- A....
- W kuchni na stole.
- A te....
- Powinny być w mojej kurtce, która wisi na wieszaku.- powiedziałam z uśmiechem.
- Co ja bym bez ciebie zrobił ? Do zobaczenia później kochanie.- powiedział pocałował mnie i wyb9iegł z pokoju.
- Matko. Z kim ja się zadaję ?? -zapytałam ironicznie, uśmiechnęłam się do siebie, i poszłam do łazienki. Gdy już si ogarnęłam ruszyłam o garderoby i zaczęłam przeglądać w moich rzeczach. Ostatecznie włożyłam rurki, czarną bluzę z ćwiekami i czarne vansy. Spokojnie ogarnęłam po naszym wczorajszym wieczorze. Na szafce znalazłam telefon Maco, którego chyba zapomniał. Spokojnie, schowałam go do kieszeni spodni, i ruszyłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, wypiłam kawę, wzięłam moją torbę treningową, kluczyki do mojego samochodu i wyszłam z domu. Na mieście nie było dużych korków. Na stadion dotarłam po 15 minutach. Najpierw zaniosłam torbę do szatni a potem dopiero ruszyłam w kierunku murawy na której trening mieli chłopcy. Na boisku już nie mogłabym zobaczyć Roberta. Od dzisiaj gra w Bayernie Monachium. Marco na szczęście już jest po kontuzji i bryka jak koza w górach. Ten facet jest gorszy od 5 letniego dziecka. Przed wejściem na murawę, akurat była Kalina z małą Rozalią.
- Cześć dziewczyny.- powiedziałam, zaskakując je od tyłu.
- Matko, ale mnie wystraszyłaś.- powiedziała przerażona Kalina.
- Wybacz nie chciałam. Hej.- powiedziałam i pocałował ją w policzek jak zawsze.
- Hej Ciociu.- powiedziała Rozalia przytulając się do mojej nogi.
- Wyładniałaś czy mi się wydaję ?- zapytałam mała, pstrykając ją w nos.
- Wyładniałam.- powiedziała a ja zaczęłam się śmiać.
- Skromności na pewno nie odziedziczyłaś po mamie.- powiedziałam z uśmiechem do Kaliny. - Co tam słychować ??
- W porządku. Na razie jeszcze jesteśmy w Dortmundzie. Cris jest w Brazylii, więc jak na razie mam trochę wolnego.- powiedziała.
- Marco musiał się rozbrykać. Mało ich jest jak na razie.- powiedziałam patrząc na grupę chłopaków składającą się z 12 osób.
- Nie zaprzeczę. Połowa w Brazylii a inni na wakacjach. A twój Marco nie chciał nigdzie wyjechać ??
- Jedziemy w przyszłym tygodniu do rodziców, a potem do Nowego Jorku i Miami. 
- Fajnie macie.- powiedziała z uśmiechem. - Ja i mała, na razie zostajemy tutaj. Jak Cris wróci do Portugalii to lecimy do niego.
- Rozumiem. A jakie macie plany na dziś wieczór ??
- Nie wiem. Chyba nie mamy żadnych.
- To wpadnij z małą na kolację. Zamówię pizze, albo sama coś zrobię. Pogadamy będzie fajnie.
- No dobra. Wpadniemy do ciebie później. Teraz uciekamy. Mama dzwoniła że wróciła z badań, to wracam. Do zobaczenia wieczorem.- powiedziała, pocałowała mnie w policzek i razem z małą ruszyła w kierunku wyjścia. Zostałam sama, czekałam aż Marco skończy trening, powiem szczerze że robili fajne rzeczy. Patrzenie na Marco sprawia że zawsze na mojej twarzy pojawia się uśmiech. On tak na mnie działa
nie wiem nawet czemu. Jest moim chłopakiem i w ogóle, kocham go, jest dla mnie wszystkim. Ale uśmiech gości mi na twarzy głównie wtedy gdy na niego patrzę, lub gdy jest w pobliżu.
- Cześć Liliana.- powiedział Piszczek z uśmiechem podchodząc do mnie.
- Hej Łukaszku.- powiedziałam, gdy ten stanął na przeciwko mnie.
- Co tam słychować ???- zapytał mnie Polak.
- A jakoś leci, czekam na tą moją lamę, która nie potrafi się ogarnąć. Tym razem zapomniał telefonu.- powiedziałam patrząc na blondyna który teraz rozmawiał z trenerem.
- Wybrałaś sobie sama, taką lamę.- powiedział Łukasz i spojrzał na Marco.
- W sumie to on podobny jest o lamy.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Ty wiesz że on kiedyś był rudy ??- zapytał Łukasz.
- Wiem, ale nadal nie mogę sobie tego wyobrazić.- powiedziałam i razem z Polakiem wybuchliśmy śmiechem.
- Cześć kochanie.- powiedział Marco podchodząc do naszej dwójki.
- Cześć.- powiedziałam i spojrzałam na jego włosy.
- Z czego się śmialiście ?- zapytał Reus.
- Z ciebie ruda lamo.- powiedział Łukasz  i tym razem znowu oboje się śmialiśmy.
- No wiesz co ?? Dzięki....focha ci strzelam...i tobie też.- powiedział Marco do mnie.
- Oj no weź. To tylko żarty.- powiedziałam nadal śmiejąc się z mojego chłopaka.
- Jak można śmiać się z własnego chłopaka ??- zapytał ofochany Marco.
- Jak się będziesz fochał, to po pierwsze nie dostaniesz kluczy do domu, a po drugie telefonu który zostawiłeś na szafce, blondasie.- powiedziałam do Reus'a który był w połowie drogi do szatni.
- To chyba jednak nie będę się fochał. Wiesz że cię kocham ?? - zapytał z uśmiechem wracając.
- A teraz to ja się mogę fochnać.- powiedziałam do blondyna który stał na przeciwko mnie.
- Ale nie zrobisz mi tego prawda ??- zapytał sięgając po swój telefon który miałam w lewej ręce.
- Jeszcze zobaczymy.- powiedziałam z uśmiechem i schowałam telefon do przedniej kieszeni.
- I tak go wyjmę...- powiedział i próbował go wyjąć.
- Spróbuj, a zobaczysz że dzisiaj będziesz spał na wycieraczce.- powiedziałam, i odsunęłam się od mojego chłopaka.
- No dobra, przepraszam, już nie będę.- powiedział Marco, nawet uklęknął aby wyglądało to bardziej wiarygodnie.
- Masz.- powiedziałam dając mu telefon i klucze. - Ale masz naszykować kolacje na wieczór dla 4 osób.
- Czemu dla czterech ??
- Nie interesuj się.- powiedziałam z uśmiechem i pocałował go.
Potem Marco pojechał na zakupy a ja poszłam do szatni, aby się przebrać w strój i pójść na trening. W pomieszczeniu były już wszystkie moje koleżanki z drużyny. Trening minął  w miarę szybko. Ćwiczenia i gierka. W sumie nie dawno się skończył sezon, to jest inaczej. Szybko wszystko minęło, i szybko wróciłam do domu. Ruszyłam do kuchni, w której usłyszałam że coś upada.
- Marco już jestem....- powiedziałam, ale byłam zaskoczona osobą w moim domu, bo nie był to Marco.
- Cześć Lili.- powiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem.
- Zuza....skoro ty tu jesteś to.....Leonardo.- powiedziałam najpierw rzucając się na przyjaciółkę a później na brata, który razem z Reus 'em oglądał mecz w tv.
- Co wy tu robicie ??- zapytałam puszczając brata.
- A to już nie mogę odwiedzić kumpla i młodszej siostry ??- zapytał mój starszy braciszek.
- Możesz, kiedy tylko chcesz.- powiedziałam przytulając się do Zuzki.
- Co tam u was słychać ??- spytała Zuza, nie puszczając mnie z uścisku.
- A po staremu. Liliana trenuje, ja trenuje. Nie ma mnie na Mistrzostwach ale jest okej, bo mamy siebie, prawda Kochanie ??- zapytał Reus patrząc na mnie.
- No jasne.- powiedziałam cały czas wtulona w przyjaciółkę. - Rozumiem że nocujecie u nas prawda ???
- Jeśli nie będzie z tym problemu.
- Jakiego problemu ?? Jasne dla was ten dom, jest zawsze otwarty.
- No to strasznie się cieszę.
- Pomożesz mi zrobić kolację ??- zapytałam Zuzki.
- A na ile osób ??
- Na 6, bo jeszcze Rozalia i Kalina.- powiedziałam z uśmiechem.
- Zapomniałam ci powiedzieć że bajecznie ci w tym kolorze.- powiedziała dotykając moich włosów.
- Dzięki Kochana.- powiedziałam.
- Ja się tm już przyzwyczaiłem.- powiedział Marco, na co ja rzuciłam w jego poduszką.
- Mówiłam ci już, że jeszcze raz coś palniesz, a będziesz spał na wycieraczce.
- Stary, kobieta ci grozi ? Ty się dajesz tak po prostu ??- zapytał Leonardo, blondyna, na co ten oberwał tak samo jak jego kumpel.
- Chyba zacznę stosować takie same metody Bittencourt .- powiedziała Zuza.
- No wiesz co siostra ??
- Żebyś przypadkiem zaraz ode mnie nie dostał.- powiedziałam do brata z uśmiechem.
- Dzieci, ryby i faceci głosu nie mają.- powiedział Zuza na co ja przybiłam z nią piątkę.
- Żeby to kobieta rządziła mężczyzną....ten świat schodzi na psy.- powiedział Leoś, na co dostał pilotem od wieży. - Auuuu.- powiedział bo dostał centralnie w głowę. Pod tym względem miałam niezłego cela.
Po tym całym incydencie, poszłam z Zuzą do kuchni, robić kolację. Rozmawiałyśmy o wszystkim.
- Jedziecie gdzieś na wakacje ??- zapytała Zuza, gdy ja robiłam kotlety na kolację.
- Jedziemy w przyszłym tygodniu do rodziców, a potem do Nowego Jorku i Miami.
- Czyli macie już plany. Ciekawie się wam zapowiada.
- A wy ?? Wybieracie się gdzieś ??
- Mamy plany do Hiszpanii, ewentualnie do Chorwacji.
- Czyli też ciekawie.
- No nie zaprzeczę.
- Jak tam życie małżeńskie ??
- Szczerze jest ciekawie. Jak ci się Marco oświadczy i będziecie razem, to się przekonasz.
- Nie jestem tego pewna. Odkąd mu powiedziałam że nie mogę mieć dzieci, jakoś jest między nami inaczej. Nadal się kochamy i tak dalej, kocha mnie a ja jego, no ale....jest inaczej. Uprawiamy seks, staram się aby był zadowolony, ale Marco jest po prostu uparty na swój sposób. Powiedział że będziemy mogli adoptować, no ale inaczej jest mieć swoje dziecko a inaczej z domu dziecka.
- Nie martw się. Wie jak cię to boli, przez co stara się być ostrożniejszy.
- Może masz racje. Ale to nie jest takie łatwe.
- Jesteś pewna że nie możesz mieć dzieci ??
- Tak. Lekarze sami mi to powiedzieli.
- Są nowoczesne metody. Moglibyście spróbować.
- Zuz to nie jest takie łatwe. Takie rzeczy wymagają zgody obojga rodziców. Sama sobie przecież dziecka nie zrobię. Nie wyczaruje i nie namaluje przecież.
- Zobaczycie jeszcze stworzycie, wspaniałą, kochającą się rodzinę.
- Mniej my nadzieję. Ja go naprawdę kocham. On jest dla mnie wszystkim.
Dalsza część naszej rozmowy była o mnie i o piłce. Jak tam drużyna i te sprawy. W końcu nastała godzina 17.30. Na tą godzinę umówiłam się z Kaliną. Kolacja byłą już gotowa, a niespodzianka że jest z nami Zuza i Leoś może ją trochę zaskoczyć. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy na temat piłki. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę.- powiedziałam wstając. Po drodze zahaczyłam o lusterko, poprawiłam włosy i ruszyłam aby otworzyć drzwi.
- Cześć dziewczyny.- powiedziałam widząc Kalinę i Rozalię w drzwiach.
- Hej. Możemy ?? - zapytała Kalina, puszczając małą przodem.
- Jasne. Zapraszam. Kolacja już gotowa. - powiedziałam z uśmiechem do przyjaciółki. Ta zdjęła swój płaszcz i ruszyła za swoją córką do salonu.
- Cześć Kalinko.- powiedziała Zuza, zachodząc ją o tyłu.
- Cześć Zuz. Dobry wieczór wszystkim.- powiedziała do reszty, ale zrobiła to samo co ja, najpierw przykleiła się do Zuzy.
- Ja was zostawiam. Idę wstawić wodę na herbatę.- powiedziałam i udałam się do kuchni. Postawiłam na kuchence czajnik z wodą, i wróciłam z powrotem do pochłoniętych w rozmowie przyjaciół i mojego chłopaka. Wieczór minął w naprawdę przyjemnej atmosferze. Zjedliśmy kolację i mniej więcej przez cały czas byliśmy pochłonięci rozmową na różne tematy. Gdy Marco zawiózł Kalinę i Rozalię do domu, ja poszłam ogarnąć pokój dla naszych gości.
- Jesteś kochana. Dziękuję.- powiedziała Zuza, przytulając mnie gdy zeszłam na dół.
- Nie ma za co naprawdę. Dla mnie to przyjemność.
- Na pewno nie będziemy wam przeszkadzać ??- zapytała patrząc na swojego męża.
- Na pewno. Nie martw się.- powiedziałam.
- Jeszcze raz dziękuje.- powiedziała całując mnie w policzek.
Gdy Zuza i Leonardo poszli spać, ja poszłam się położyć. Po niespełna 10 minutach dołączył do mnie Marco. Ja byłam przebrana już w piżamę, i patrzyłam na wiadomości na facebooku. Gdy skończyłam odwróciłam się nie fortunnie od Marco i zaczęłam patrzeć w ścianę.
- Nad czym tak myślisz kochanie ??- zapytał Niemiec, przytulając się do mnie.
- Nad nami.
- A co z nami nie tak ??
- Wszystko w porządku z nami, ale ze mną już nie koniecznie.
- Znowu wracasz do tego tematu kochanie.
- A nie trapi cię to że nie możemy mieć dzieci.
- Mówiłem ci już że są omy dziecka, zawsze możemy zaadoptować dziecko.
- A nie wolałbyś własnego ??
- Pewnie że bym wolał ale skoro nie możemy mieć dzieci to nie. Nie mam z tym problemu. Mam ciebie obok, to wszystkie problemu uciekają kochanie.
- Jesteś wspaniały.
- Wiem, ale to dzięki tobie.
- Dlaczego dzięki mnie ??
- Bo jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś całym moim światem, powietrzem, słońcem. Wszystkim tym co mnie otacza.
- Jesteś taki romantyczny jak nigdy blondasie.
- Ja nie jestem romantyczny ??  Ja ??
- Chodź do mnie...- powiedziałam i zrobiliśmy to samo co robiliśmy już od kilku dni codziennie. Kochaliśmy się bez granic......


C.D.N

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3


Serdecznie zapraszam na swojego drugiego bloga, również z Marco, tylko że troszeczkę inaczej pisany. Zapraszam do czytania i komentowania <3
Czas zacząć żyć na nowo.