Layout by Raion

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 50

Nikt nie pot­ra­fi kłamać, nikt nie pot­ra­fi nicze­go uk­ryć, jeśli pat­rzy ko­muś pros­to w oczy.

Ty­le spraw za­waliłam nagłym po­rywem ser­ca, ty­le złego się przez to wy­darzyło, myślałam że baj­ka będzie wie­czna a teraz....teraz wszystko się zmieniło. Jestem kimś innym niż byłam, co sprawia że jestem wyjątkowa. Moja historia, moja bajka, wędruje po świecie jak tysiące innych. Ale czy przez to zrobię o niej film, czy napiszą książkę. Wiecznie się zmieniam, staję się silna. Gdyby nie on, byłabym już dawno gdzieś, gdzie być nie powinnam. Przecież to wszystko jest sprzeczne. Dziewczyna, fakt z bogatej rodziny, ale zagubiona i nie poukładana, i chłopak który chce być najlepszy na świecie. Mimo kontuzji czy czegoś tam innego, nie poddaję się i walczy. Walczy z przeciwnościami i sam ze sobą. Teraz wiem że nie kocham nikogo innego. On jest całym moim światem.
Nie dawno, znalazłam słowa, które utkwiły mi w pamięci; " Wal­cz o swo­je idee. Nie ważne jak bar­dzo byłyby ab­surdal­ne, zaw­sze po­zos­taną częścią ciebie."
Wstałam rano, nie powiem, była to ta noc, należąca do moich ulubionych. Bliskość i miłość jakiej doświadczyłam dzięki niemu spowodowała, że nie jestem w stanie zapomnieć o nim choćby na chwilę.Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. Uśmiechał się do mnie i tak jak ja już nie spał.
- Czemu jeszcze nie wstałeś ??- zapytałam uśmiechając się do niego.
- Wstałem pół godziny, ale nie chciało mi się wstawać z łóżka więc leżałem i patrzyłem jak słodko śpisz. - powiedział całując mnie w czoło.
- O jakie to słodkie. - powiedziałam i pocałowałam go.
- Chcesz jeszcze raz, tak samo jak wczoraj ??- zapytał z uśmiechem patrząc w moje oczy.
- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- Dlaczego ??- zapytał zaskoczony moją odpowiedzią.
- Bo nie chciałabym być w twojej skórze, za pół godziny, jak Klopp znowu będzie cię opieprzał za to że się spóźniłeś. - powiedziałam z uśmiechem do niego.
- Zapomniałem o treningu.- powiedział i zerwał się z łóżka.
- Wow. Pomysłowy jesteś kochanie.- powiedziałam i zaśmiałam się.
- A ty nie masz dzisiaj treningu ??- zapytał wkładając na siebie spodnie.
- Mam ale o 13.- powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz ??- zapytał zaskoczony.
- Z tego że źle włożyłeś spodnie.- powiedziałam z urywkami na śmiech.
- Boże.- powiedział i od razu zaczął je ściągać co wyglądało komicznie.
- Jak chcesz to pójdziemy w niedzielę do kościoła kochanie.- powiedziałam i nadal nie mogłam opanować śmiechu.
- Ja spadam. Widziałaś....
- Na szafce do butów.
- A....
- W kuchni na stole.
- A te....
- Powinny być w mojej kurtce, która wisi na wieszaku.- powiedziałam z uśmiechem.
- Co ja bym bez ciebie zrobił ? Do zobaczenia później kochanie.- powiedział pocałował mnie i wyb9iegł z pokoju.
- Matko. Z kim ja się zadaję ?? -zapytałam ironicznie, uśmiechnęłam się do siebie, i poszłam do łazienki. Gdy już si ogarnęłam ruszyłam o garderoby i zaczęłam przeglądać w moich rzeczach. Ostatecznie włożyłam rurki, czarną bluzę z ćwiekami i czarne vansy. Spokojnie ogarnęłam po naszym wczorajszym wieczorze. Na szafce znalazłam telefon Maco, którego chyba zapomniał. Spokojnie, schowałam go do kieszeni spodni, i ruszyłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, wypiłam kawę, wzięłam moją torbę treningową, kluczyki do mojego samochodu i wyszłam z domu. Na mieście nie było dużych korków. Na stadion dotarłam po 15 minutach. Najpierw zaniosłam torbę do szatni a potem dopiero ruszyłam w kierunku murawy na której trening mieli chłopcy. Na boisku już nie mogłabym zobaczyć Roberta. Od dzisiaj gra w Bayernie Monachium. Marco na szczęście już jest po kontuzji i bryka jak koza w górach. Ten facet jest gorszy od 5 letniego dziecka. Przed wejściem na murawę, akurat była Kalina z małą Rozalią.
- Cześć dziewczyny.- powiedziałam, zaskakując je od tyłu.
- Matko, ale mnie wystraszyłaś.- powiedziała przerażona Kalina.
- Wybacz nie chciałam. Hej.- powiedziałam i pocałował ją w policzek jak zawsze.
- Hej Ciociu.- powiedziała Rozalia przytulając się do mojej nogi.
- Wyładniałaś czy mi się wydaję ?- zapytałam mała, pstrykając ją w nos.
- Wyładniałam.- powiedziała a ja zaczęłam się śmiać.
- Skromności na pewno nie odziedziczyłaś po mamie.- powiedziałam z uśmiechem do Kaliny. - Co tam słychować ??
- W porządku. Na razie jeszcze jesteśmy w Dortmundzie. Cris jest w Brazylii, więc jak na razie mam trochę wolnego.- powiedziała.
- Marco musiał się rozbrykać. Mało ich jest jak na razie.- powiedziałam patrząc na grupę chłopaków składającą się z 12 osób.
- Nie zaprzeczę. Połowa w Brazylii a inni na wakacjach. A twój Marco nie chciał nigdzie wyjechać ??
- Jedziemy w przyszłym tygodniu do rodziców, a potem do Nowego Jorku i Miami. 
- Fajnie macie.- powiedziała z uśmiechem. - Ja i mała, na razie zostajemy tutaj. Jak Cris wróci do Portugalii to lecimy do niego.
- Rozumiem. A jakie macie plany na dziś wieczór ??
- Nie wiem. Chyba nie mamy żadnych.
- To wpadnij z małą na kolację. Zamówię pizze, albo sama coś zrobię. Pogadamy będzie fajnie.
- No dobra. Wpadniemy do ciebie później. Teraz uciekamy. Mama dzwoniła że wróciła z badań, to wracam. Do zobaczenia wieczorem.- powiedziała, pocałowała mnie w policzek i razem z małą ruszyła w kierunku wyjścia. Zostałam sama, czekałam aż Marco skończy trening, powiem szczerze że robili fajne rzeczy. Patrzenie na Marco sprawia że zawsze na mojej twarzy pojawia się uśmiech. On tak na mnie działa
nie wiem nawet czemu. Jest moim chłopakiem i w ogóle, kocham go, jest dla mnie wszystkim. Ale uśmiech gości mi na twarzy głównie wtedy gdy na niego patrzę, lub gdy jest w pobliżu.
- Cześć Liliana.- powiedział Piszczek z uśmiechem podchodząc do mnie.
- Hej Łukaszku.- powiedziałam, gdy ten stanął na przeciwko mnie.
- Co tam słychować ???- zapytał mnie Polak.
- A jakoś leci, czekam na tą moją lamę, która nie potrafi się ogarnąć. Tym razem zapomniał telefonu.- powiedziałam patrząc na blondyna który teraz rozmawiał z trenerem.
- Wybrałaś sobie sama, taką lamę.- powiedział Łukasz i spojrzał na Marco.
- W sumie to on podobny jest o lamy.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Ty wiesz że on kiedyś był rudy ??- zapytał Łukasz.
- Wiem, ale nadal nie mogę sobie tego wyobrazić.- powiedziałam i razem z Polakiem wybuchliśmy śmiechem.
- Cześć kochanie.- powiedział Marco podchodząc do naszej dwójki.
- Cześć.- powiedziałam i spojrzałam na jego włosy.
- Z czego się śmialiście ?- zapytał Reus.
- Z ciebie ruda lamo.- powiedział Łukasz  i tym razem znowu oboje się śmialiśmy.
- No wiesz co ?? Dzięki....focha ci strzelam...i tobie też.- powiedział Marco do mnie.
- Oj no weź. To tylko żarty.- powiedziałam nadal śmiejąc się z mojego chłopaka.
- Jak można śmiać się z własnego chłopaka ??- zapytał ofochany Marco.
- Jak się będziesz fochał, to po pierwsze nie dostaniesz kluczy do domu, a po drugie telefonu który zostawiłeś na szafce, blondasie.- powiedziałam do Reus'a który był w połowie drogi do szatni.
- To chyba jednak nie będę się fochał. Wiesz że cię kocham ?? - zapytał z uśmiechem wracając.
- A teraz to ja się mogę fochnać.- powiedziałam do blondyna który stał na przeciwko mnie.
- Ale nie zrobisz mi tego prawda ??- zapytał sięgając po swój telefon który miałam w lewej ręce.
- Jeszcze zobaczymy.- powiedziałam z uśmiechem i schowałam telefon do przedniej kieszeni.
- I tak go wyjmę...- powiedział i próbował go wyjąć.
- Spróbuj, a zobaczysz że dzisiaj będziesz spał na wycieraczce.- powiedziałam, i odsunęłam się od mojego chłopaka.
- No dobra, przepraszam, już nie będę.- powiedział Marco, nawet uklęknął aby wyglądało to bardziej wiarygodnie.
- Masz.- powiedziałam dając mu telefon i klucze. - Ale masz naszykować kolacje na wieczór dla 4 osób.
- Czemu dla czterech ??
- Nie interesuj się.- powiedziałam z uśmiechem i pocałował go.
Potem Marco pojechał na zakupy a ja poszłam do szatni, aby się przebrać w strój i pójść na trening. W pomieszczeniu były już wszystkie moje koleżanki z drużyny. Trening minął  w miarę szybko. Ćwiczenia i gierka. W sumie nie dawno się skończył sezon, to jest inaczej. Szybko wszystko minęło, i szybko wróciłam do domu. Ruszyłam do kuchni, w której usłyszałam że coś upada.
- Marco już jestem....- powiedziałam, ale byłam zaskoczona osobą w moim domu, bo nie był to Marco.
- Cześć Lili.- powiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem.
- Zuza....skoro ty tu jesteś to.....Leonardo.- powiedziałam najpierw rzucając się na przyjaciółkę a później na brata, który razem z Reus 'em oglądał mecz w tv.
- Co wy tu robicie ??- zapytałam puszczając brata.
- A to już nie mogę odwiedzić kumpla i młodszej siostry ??- zapytał mój starszy braciszek.
- Możesz, kiedy tylko chcesz.- powiedziałam przytulając się do Zuzki.
- Co tam u was słychać ??- spytała Zuza, nie puszczając mnie z uścisku.
- A po staremu. Liliana trenuje, ja trenuje. Nie ma mnie na Mistrzostwach ale jest okej, bo mamy siebie, prawda Kochanie ??- zapytał Reus patrząc na mnie.
- No jasne.- powiedziałam cały czas wtulona w przyjaciółkę. - Rozumiem że nocujecie u nas prawda ???
- Jeśli nie będzie z tym problemu.
- Jakiego problemu ?? Jasne dla was ten dom, jest zawsze otwarty.
- No to strasznie się cieszę.
- Pomożesz mi zrobić kolację ??- zapytałam Zuzki.
- A na ile osób ??
- Na 6, bo jeszcze Rozalia i Kalina.- powiedziałam z uśmiechem.
- Zapomniałam ci powiedzieć że bajecznie ci w tym kolorze.- powiedziała dotykając moich włosów.
- Dzięki Kochana.- powiedziałam.
- Ja się tm już przyzwyczaiłem.- powiedział Marco, na co ja rzuciłam w jego poduszką.
- Mówiłam ci już, że jeszcze raz coś palniesz, a będziesz spał na wycieraczce.
- Stary, kobieta ci grozi ? Ty się dajesz tak po prostu ??- zapytał Leonardo, blondyna, na co ten oberwał tak samo jak jego kumpel.
- Chyba zacznę stosować takie same metody Bittencourt .- powiedziała Zuza.
- No wiesz co siostra ??
- Żebyś przypadkiem zaraz ode mnie nie dostał.- powiedziałam do brata z uśmiechem.
- Dzieci, ryby i faceci głosu nie mają.- powiedział Zuza na co ja przybiłam z nią piątkę.
- Żeby to kobieta rządziła mężczyzną....ten świat schodzi na psy.- powiedział Leoś, na co dostał pilotem od wieży. - Auuuu.- powiedział bo dostał centralnie w głowę. Pod tym względem miałam niezłego cela.
Po tym całym incydencie, poszłam z Zuzą do kuchni, robić kolację. Rozmawiałyśmy o wszystkim.
- Jedziecie gdzieś na wakacje ??- zapytała Zuza, gdy ja robiłam kotlety na kolację.
- Jedziemy w przyszłym tygodniu do rodziców, a potem do Nowego Jorku i Miami.
- Czyli macie już plany. Ciekawie się wam zapowiada.
- A wy ?? Wybieracie się gdzieś ??
- Mamy plany do Hiszpanii, ewentualnie do Chorwacji.
- Czyli też ciekawie.
- No nie zaprzeczę.
- Jak tam życie małżeńskie ??
- Szczerze jest ciekawie. Jak ci się Marco oświadczy i będziecie razem, to się przekonasz.
- Nie jestem tego pewna. Odkąd mu powiedziałam że nie mogę mieć dzieci, jakoś jest między nami inaczej. Nadal się kochamy i tak dalej, kocha mnie a ja jego, no ale....jest inaczej. Uprawiamy seks, staram się aby był zadowolony, ale Marco jest po prostu uparty na swój sposób. Powiedział że będziemy mogli adoptować, no ale inaczej jest mieć swoje dziecko a inaczej z domu dziecka.
- Nie martw się. Wie jak cię to boli, przez co stara się być ostrożniejszy.
- Może masz racje. Ale to nie jest takie łatwe.
- Jesteś pewna że nie możesz mieć dzieci ??
- Tak. Lekarze sami mi to powiedzieli.
- Są nowoczesne metody. Moglibyście spróbować.
- Zuz to nie jest takie łatwe. Takie rzeczy wymagają zgody obojga rodziców. Sama sobie przecież dziecka nie zrobię. Nie wyczaruje i nie namaluje przecież.
- Zobaczycie jeszcze stworzycie, wspaniałą, kochającą się rodzinę.
- Mniej my nadzieję. Ja go naprawdę kocham. On jest dla mnie wszystkim.
Dalsza część naszej rozmowy była o mnie i o piłce. Jak tam drużyna i te sprawy. W końcu nastała godzina 17.30. Na tą godzinę umówiłam się z Kaliną. Kolacja byłą już gotowa, a niespodzianka że jest z nami Zuza i Leoś może ją trochę zaskoczyć. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy na temat piłki. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę.- powiedziałam wstając. Po drodze zahaczyłam o lusterko, poprawiłam włosy i ruszyłam aby otworzyć drzwi.
- Cześć dziewczyny.- powiedziałam widząc Kalinę i Rozalię w drzwiach.
- Hej. Możemy ?? - zapytała Kalina, puszczając małą przodem.
- Jasne. Zapraszam. Kolacja już gotowa. - powiedziałam z uśmiechem do przyjaciółki. Ta zdjęła swój płaszcz i ruszyła za swoją córką do salonu.
- Cześć Kalinko.- powiedziała Zuza, zachodząc ją o tyłu.
- Cześć Zuz. Dobry wieczór wszystkim.- powiedziała do reszty, ale zrobiła to samo co ja, najpierw przykleiła się do Zuzy.
- Ja was zostawiam. Idę wstawić wodę na herbatę.- powiedziałam i udałam się do kuchni. Postawiłam na kuchence czajnik z wodą, i wróciłam z powrotem do pochłoniętych w rozmowie przyjaciół i mojego chłopaka. Wieczór minął w naprawdę przyjemnej atmosferze. Zjedliśmy kolację i mniej więcej przez cały czas byliśmy pochłonięci rozmową na różne tematy. Gdy Marco zawiózł Kalinę i Rozalię do domu, ja poszłam ogarnąć pokój dla naszych gości.
- Jesteś kochana. Dziękuję.- powiedziała Zuza, przytulając mnie gdy zeszłam na dół.
- Nie ma za co naprawdę. Dla mnie to przyjemność.
- Na pewno nie będziemy wam przeszkadzać ??- zapytała patrząc na swojego męża.
- Na pewno. Nie martw się.- powiedziałam.
- Jeszcze raz dziękuje.- powiedziała całując mnie w policzek.
Gdy Zuza i Leonardo poszli spać, ja poszłam się położyć. Po niespełna 10 minutach dołączył do mnie Marco. Ja byłam przebrana już w piżamę, i patrzyłam na wiadomości na facebooku. Gdy skończyłam odwróciłam się nie fortunnie od Marco i zaczęłam patrzeć w ścianę.
- Nad czym tak myślisz kochanie ??- zapytał Niemiec, przytulając się do mnie.
- Nad nami.
- A co z nami nie tak ??
- Wszystko w porządku z nami, ale ze mną już nie koniecznie.
- Znowu wracasz do tego tematu kochanie.
- A nie trapi cię to że nie możemy mieć dzieci.
- Mówiłem ci już że są omy dziecka, zawsze możemy zaadoptować dziecko.
- A nie wolałbyś własnego ??
- Pewnie że bym wolał ale skoro nie możemy mieć dzieci to nie. Nie mam z tym problemu. Mam ciebie obok, to wszystkie problemu uciekają kochanie.
- Jesteś wspaniały.
- Wiem, ale to dzięki tobie.
- Dlaczego dzięki mnie ??
- Bo jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś całym moim światem, powietrzem, słońcem. Wszystkim tym co mnie otacza.
- Jesteś taki romantyczny jak nigdy blondasie.
- Ja nie jestem romantyczny ??  Ja ??
- Chodź do mnie...- powiedziałam i zrobiliśmy to samo co robiliśmy już od kilku dni codziennie. Kochaliśmy się bez granic......


C.D.N

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3


Serdecznie zapraszam na swojego drugiego bloga, również z Marco, tylko że troszeczkę inaczej pisany. Zapraszam do czytania i komentowania <3
Czas zacząć żyć na nowo.

6 komentarzy:

  1. Super 'kochaliśmy się bez granic' -Najlepszy cytat <3 kocham i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuuuuuuuu *,* Kocham Cię *-* Cudowny rozdział *,* Ja z reszta każdy :D Dziękuję ci za to ze jest z Marco *,* Jakbyś miała chwile czasu zapraszam na mój blog :) dopiero zaczynam :) http://miloscwborussiidortmund.blogspot.com życzę miłego dnia i wenny na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej. Braciszek odwiedził siostrzyczkę? <333
    Cudeńko!
    Marco.....mój boże! *o*
    Rozdział jest wspaniały <3333
    Jesuuu dawaj następny bo nie wytrzymam. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, jaki słodko <33 Rozpływam się chyba ;*****
    Szkoda mi Lili, że nie może mieć dziecka, ale wierzę że będzie dobrze. <3
    Jeszcze ta miłość Marco do niej to już w ogóle...
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie. :))

    Całuje, Marta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział !!! <3
    Końcówka najlepsza !;*
    Czekam na następny ! <3
    Buziaki. :** ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny rodział .
    Szkoda że Lili nie może mieć dzieci.
    Bardzo słodko.
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń