Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość.
Znowu w Dortmundzie. Hmmm. Czy żałuje że znowu tu jestem ?? Nie. Niby czego mam żałować. Nie mogłam zostawić swojego brata w tak ważnym dla niego dniu. Nie mogłam. Może i jestem złą siostrą ale nie aż tak. Cieszę się że znów tu jestem.
Bawiłam się wspaniale, ale czegoś mi brakowało, nie czegoś a raczej kogoś. Szukałam go, czułam jego obecność chodź go nie widziałam. Oscar świetnie zaczął dogadywać się z chłopakami z Borussii więc miałam czas by przejść się po stadionie. Sama wyszłam z sali balowej, i poszłam na murawę, na trybuny i do szatni. Ostatecznie zatrzymałam się na trybunach. Siedziałam i zaczęłam jak to zwykle rozglądać się. Niebo było piękne, pełnia księżyca i niesamowite gwiazdy. Nagle poczułam na sobie czyiś wzrok. Zaczęłam rozglądać się wszędzie i nagle mój wzrok, zatrzymał się na blondynie, stojący w sektorze w którym byłam i ja.
- Marco.- powiedziałam sama do siebie.
Spojrzałam na niego, nic nie mówił a zaczął się we mnie wpatrywać. Nie wiedziałam czy mam uciekać, odezwać się czy stać w bez ruchu.
- Tak chyba nie będziemy rozmawiać.- usłyszałam jego głos. Brakowało mi go, naprawdę mi go brakowało. Schował ręce do kieszeni spodni od garnituru.
- Ty naprawdę chcesz ze mną rozmawiać ??- spytałam troszkę zaskoczona.
- Chyba nie mamy wyjścia. Trzeba wyjaśnić sobie to i owo. Prawda ??- zapytał i zbliżył się o jakieś 5 schodów bliżej.
- Nie wiem. Nie wiem czy mam ci cokolwiek do powiedzenia.- powiedziałam.
- Och nie mów. Wiem że mnie szukałaś.
- Niby skąd ??
- Telepatia a może i magia.
- Jasne. Jasne. Bo ty umiesz takie rzeczy.
- A skąd wiesz że się nie nauczyłem przez te trzy lata ??
- Wow. Umiesz liczyć, jestem pod wrażeniem.
- No widzisz. Potrafię zaskakiwać.
- Polemizowałabym.- powiedziałam.
- A ty nie masz mi nic do powiedzenia ???
- Nie. Chyba nie.
- Myślałem że pochwalisz mi się swoim nowym nabytkiem.
- Nie ładnie mówić o ludziach jak o rzeczach.
- Ty mnie traktowałaś jak rzecz.
- Nie. Nigdy nawet nie śmiałam się tak cię potraktować.
- Wcale. A udawanie kogoś kim się nie jest ??
- To coś innego.
- Ale kłamstwo i zachowanie podobne.
- Mylisz się.
- Może i tak. Ale ja nie traktuje ludzi jak ty.
- Nikogo nigdy nie potraktowałam jak zabawkę.
- A tego skoczusia, a mnie ?? A Ronaldo ?? To wszystko pewnie była przygoda, zabawa albo może i miłość. Trzy dniowa.
- Jesteś strasznie chamski.
- Nie chamski a szczery.
- Nie.
- Nie ?? A ty jaka jesteś ?? Prawdziwa ??
- Nie.
- To jaka ?? Oszukana.
- Nie miałam wyjścia. Musiałam udawać Leonarda.
- I musiałaś przy tym wszystkich okłamać ??
- Rodzina, trener, Lewandowski i dziewczyny. Oni wiedzieli.
- To wiem. A reszta ??
- Reszta nie musiała o niczym wiedzieć, zwłaszcza ty.
- Nie był bym tego taki pewien.
- Myślałam że się zmieniłeś. Zmieniłeś się na gorsze.
- Nie znałaś mnie ani wcześniej ani teraz.
- Kochałam cię.
- Kochałaś mnie ?? Niby kiedy ??
- Niby wcześniej, niby teraz i niby później.
- Zaraz. Zaraz. Ty nadal mnie kochasz ??
- A przestałam ??
- Skąd mam wiedzieć?? Nie widziałem cię trzy lata. I powiem że wcale się nie zmieniłaś.
- Ty też mnie nie znasz.
- Jak nie ?? Wiem o tobie wszystko.
- Nie. Nie wiesz o mnie niczego.
- No właśnie wiem.
- I dlatego musiałeś tak często bywać u mnie w pokoju.
- Właśnie.
- A co z twoją ukochaną ??
- Stoi przede mną.
- Chodzi mi o tą drugą.
- O Cornelie??
- Yhm.
- Zerwałem z nią. Nie miałem już do niej siły. Była uparta.
- Tak jak ty. Czyli jak osioł.
- Ojej. Przeginasz sobie.
- No chyba nie. To jak tam twój ukochany numer 7 ???
- Mój mąż. Wspaniale.
- Że kto ??
- Mój mąż. Mam męża.
- Nie wiedziałem.
- A skąd miałeś wiedzieć ?? Trzy lata mnie nie było.
- Naprawdę jesteście małżeństwem ??
- Tak. Nawet na dowód pokaże ci obrączkę.- powiedziałam, podeszłam do niego, i pokazałam pierścionek.
- Nie wiedziałem. Wybacz.
- Nic nie szkodzi. Leoś też nie wiedział. Nikt nie wiedział, prócz twojego kolegi z reprezentacji.
- Którego ??
- André Schürrle.
- Ładny pierścionek.
- Dziękuje.- powiedziałam i zaczęłam wpatrywać się w jego piękne oczy.
- Przepraszam. Nie powinienem tak mówić. Na serio przepraszam.
- Nic się nie stało. Ja też przepraszam.
- A więc od kiedy jesteście razem ??
- Od dwóch lat.
- A małżeństwem ??
- Od roku.
- Krócej się znacie niż ja z tobą.
- Wiem. Ale czyje do niego coś więcej niż przyjaźń.
- A do mnie ??
- Nadal cię kocham Marco.
- Już nie mogę zliczyć ile razy mi to mówiłaś.
- Wiem. Dużo nawet bardzo dużo.
- Lil. Ja też cię nadal kocham.
- Nawet nie wiesz co tak naprawdę czuje.
- Nie wiem, ale posłuchaj, jesteś, byłaś i będziesz dla mnie najważniejsza. Żadna dziewczyna, nie zagościła jeszcze w moim sercu.
- Marco...ja mam męża.
- Zapomniałem, przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- Liliana!!!- usłyszałam krzyk swojego ukochanego.
- Oscar.- powiedziałam odwracając się. Ten szedł w moją stronę i dziwnie się patrzył na Marco.
- Co ty tu robisz ??
- Kochanie to jest Marco. Marco to jest mój mąż Oscar.- powiedziałam przytulając się do niego, zauważyłam że Marco strasznie go to zabolało.
- Miło mi cię poznać.- powiedział Oscar i uścisnął rękę Marco.
- Mi również.- powiedział Reus nie pewnie.
- Kochanie, możesz pójść ze mną i zatańczyć??- zapytał mnie Oscar.
- Dobrze. Skończę rozmawiać i zaraz przyjdę.- powiedziała a ten szybko wbiegł po schodach i poszedł do sali.
- Co ty w nim widzisz ?? Co on ma czego ja nie mam ??
- Kocham go.
- Mi też to mówiłaś.
- Ale ty a on to dwa różne czasy.
- Ale ja cię kocham bardziej od niego.
- Tego nie wiem.
- To już wiesz.
- Marco to nie jest takie proste jak myślisz.
- Wiesz co ??
- Nie, nie wiem.
- Nie rozumiem cię.
- Niby co tu do rozumienia.
- Wszystko.
- Nie rozumiem.
- Ja cię kocham, a ty jak zwykle masz mnie gdzieś.
- To nie prawda.
- Jak nie ??
- Ja cię kocham, ale nie tak jak kiedyś.
- Bo kiedyś było inaczej.
- A żebyś wiedział że było.
- Ty nigdy nie traktowałaś mnie poważnie.
- Nie mam już ochoty, z tobą rozmawiać. Cześć Marco.- powiedziałam i z biegiem ruszyłam ku górze.
- Bo najlepiej jest właśnie uciec !- krzyknął za mną i ja wtedy się zatrzymałam.
- Nie. Wiesz dlaczego zawsze uciekam ??? Bo nie chcę zrobić czegoś co będę później żałowała.- krzyknęłam odwracając się twarzą do niego.
- A niby co mogłabyś mi zrobić ???
- Pocałować cię.
- I tego byś żałowała ??
- Bardziej niż myślisz.- powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku sali. Nie wiedziałam co właśnie zrobiłam. Nic nie wiedziałam, nawet nie myślałam. Musiałam stamtąd uciec bo jeszcze chwila i naprawdę bym go pocałowała.
Weszłam na salem, wszyscy się na mnie patrzyli, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Jedyne co chciałam zrobić to zatańczyć jeden z najlepszych tańców mojego życia z moim mężem. Znalazłam go i podbiegłam do niego, na szpilkach to był wyczyn, ale miałam gdzieś to że mogę się zabić.
- Oooo. Przyszłaś już.- powiedział Oscar łapiąc mnie za rękę.
- Tak. Zatańczymy ??- spytałam poprawiając włosy.
- Z wielką chęcią kochanie.- powiedział i powędrowaliśmy na parkiet. Nie długo po mnie na sali pojawił się Marco, zaczął wpatrywać się we mnie. Ale chyba chciał zrobić mi na złość. Złapał pierwszą lepszą dziewczynę do tańca i zaczął się popisywać swoimi umiejętnościami. Ja nie chciałam zwracać na siebie uwagi, ale gdy zobaczyłam Marco tańczącego z tą dziewczyną, coś się we mnie poruszyło.
Ja za to nie chciałam wzbudzać sensacji i normalnie tańczyłam z Oscarem. Ale gdy Marco pocałował nie znaną mi dziewczynę w szyję, nie wytrzymałam.
- Przepraszam.- powiedziałam do Oscara i wybiegłam stamtąd. Nie wiedziałam czy to mój umysł czy serce kazało mi stamtąd uciec. Pobiegłam do miejsca w którym czułam się najlepiej.
Pobiegłam do parku znajdującego się na przeciwko Signal Iduna Park. Chciałam przemyśleć to i owo. Czy dobrze zrobiłam wyjeżdżając ?? Czy to był dobry pomysł ?? Nagle usłyszałam moje imię. Ktoś mnie wołał, odwróciłam się i zobaczyłam Marco. Bez pięknej blondyny koło siebie.
- Liliana !!- usłyszałam jeszcze raz wołanie Reus'a.
Nie wiedziałam czy mam mówić gdzie jestem, czy pobiec jeszcze dalej. Ale wiedziałam jedno, w szpilkach nie było to możliwe.
- Czego chcesz ??- powiedziałam głosem aby usłyszał. Zaraz potem stał przede mną.
- Co tu robisz sama ??
- Chciałam się przewietrzyć. Zabronisz mi ??
- Nie. Zabolało ??
- Nie.
- Jak nie. Przecież widzę.
- Nie widzisz, tylko swoją wielką dupę i myślisz że jesteś pępkiem świata. Ale powiem ci jedno dla mnie już na zawsze będziesz nikim.
- Oboje wiemy że to nie możliwe.
- Niby dlaczego ??
- Za bardzo mnie kochasz.
- Nie prawda.
- Właśnie że prawda, nie martw się
- O co mam się martwić ??
- Zawsze cię przygarnę.
- Nie będziesz musiał. Jesteś dla mnie nikim.
- Mówiłaś to już kochanie. Powtarzasz się.
- Nie masz prawa tak mówić.
- Mam większe prawa od ciebie.
Wstałam i już byłam bliska przywalenia mu w końcu w ten blond sagan.
- Nie była bym na twoim miejscu taka pewna siebie.
- A to niby dlaczego??
- Już raz ci przywaliłam prawda ??
- Nie uderzysz mnie.
- Skąd wiesz ??
- Bo będziesz zajęta czymś innym.
- Niby czym ??- spytałam i odwróciłam głowę. Ale zaraz potem zrobił coś czego naprawdę się nie spodziewałam.
Pocałował mnie, tak po prostu. A ja tego chciałam, naprawdę tego chciałam. Nie wiem dlaczego. Strasznie tęskniłam za takim zbliżaniem się do Reus'a. Ale nie mogłam miałam męża.
- Nie. Marco nie.- powiedziałam i oczepiłam się od blondyna.
- Dlaczego ??
- Nie mogę. Mam męża.
- Istnieje coś takiego jak rozwód.
- Za bardzo go kocham aby go zostawić.
- A ja już się nie liczę ??
- Liczysz. Ale ??
- Jakie znowu pierdolone ale ?? Kochasz mnie czy nie?
- Szczerze. Sama nie wiem.
- Czyli nie.
- Tego nie powiedziałam.
- I znowu robisz przeszkodę tam gdzie jej nie powinno być.
- To nie jest takie proste.
- Jest proste. Dla ciebie rzuciłem Cornelie.
- Marco ja...ja...ja nie wiem.
- Pod jednym względem wcale się nie zmieniłaś. Nadal nie wiesz czego chcesz od życia.
- Marco.
- Teraz ja mówię cześć.- powiedział i już miał zamiar odejść kiedy złapałam go za rękę i przyciągnęłam go do siebie. Nie wiem dlaczego, ale zrobiłam coś czego po sobie nigdy bym się nie spodziewała.
POCAŁOWAŁAM GO.
C.D.N
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Boszzzzz co ona wyrabia?! Ma męża! A całuje Reusa! A te ich konwersacje. . . . mistrzostwo świata <3 Nie przypadł mi do gustu Oscar. . . . . nie wiem czemu. . . . . A Marco. . . . . . jego uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały <3
Pozdrawiam :*
Aii... Ten rozdział jest najlepszy. Nie to, że inne nie są dobre, ale ten jewst boski. Cudooo!!
OdpowiedzUsuńMarco jak zawsze pewny siebie, to przyciąga...
Lubię Oscara i w ogóle, ale Lili powinna być z Marco.
Ich do siebie ciągnie, ale jest przeszkoda...
Niestety Lili ma męża.
Niecierpliwie czekam na następny i zapraszam do siebie: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**
Oj Lili, Lili teraz to namieszałaś :)
OdpowiedzUsuńi dobrze :)
musi się w końcu zdecydować.
rozdział boski, jak zawsze :***
pozdrawiam i zapraszam do siebie :) :
http://piszczekidurm.blogspot.com/2014/04/piec_5.html
Kurde.. coś niesamowitego.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam nowy rozdział to o mało nie zaczęłam skakać ;D HAHA
Pierwszy raz się popłakałam przy twoim blogu.
Nie lubię tego Oscara. A za to Marco kocham wręcz.
Bardzo przyjemnie mi się czyta twojego bloga.
Rozdział cudowny tak jak wszystkie. I czekam na nn :D <3
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :D
zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuń