Layout by Raion

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 35

W końcu te­go właśnie szu­kamy w książkach: wiel­kich uczuć, które nig­dy nie stały się naszym udziałem, i wiel­kiego bólu, które­go łat­wo się poz­być, za­mykając książkę.  

W końcu poszłam wraz z Marco do domu. Blondyn dał mi jakiś ręcznik,abym się otarła ale byłam tak mokra że nic to nie dawało. W końcu Marco stwierdził że przejdzie się na górę po swoją klubową koszulkę i poszedł. Po paru minutach zszedł na dół i dał mi wspomnianą wcześniej koszulkę, poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wróciłam Reus mnie zaskoczył. Siedział i oglądał album ze zdjęciami.
- Kto to ?? - zapytałam zachodząc go od tyłu.
- Nie ważne.- powiedział zamykając książkę.
- Marco. Kto to jest??- zapytałam ponownie, ze spokojem w głosie.
- Moja była.- powiedział nie pewnie.
- I czego się boisz ??- spytałam, biorąc od niego książkę.
- Ja się niczego nie boję.-powiedział udając ważniaka.
- Wcale.
- Niczego.
- Dobra nie ważne. Jak miała na imię ??
- Caroline.
- Rozumiem. Ładna.
- Nie jesteś zła ??
- Nie. A dlaczego mam być ??
- Nie wiem. Myślałem że się wkurzysz.
- Dlaczego ?? Nie jesteś moim chłopakiem więc nie muszę się denerwować o byle co.
- Liliana.
- Marco. Taka jest prawda.
- Ja cię kocham. Nie rozumiesz.
- Ale nie jesteś moim chłopakiem.
- Dlaczego ??
- Mam męża.
- Który cię zdradził.
- Ja zdradziłam go wcześniej.
- Ale on nie musi o tym wiedzieć.
- Reus do cholery.
- O co ci chodzi ??
- Nie wiem o co my się do cholery kłócimy.
- O to że ja cię kocham i chce z tobą być, a ty jak zwykle.
- Bo mam jeszcze męża idioto.
- Nie jestem idiotą, debilko.
- Mów za siebie księżniczko.
- Debilka.
- Idiota.
- Dziwka.
- Naprawdę tak myślisz ??- powiedziałam i spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Żartowałem.
- To nie zabrzmiało jak żart.
- Przepraszam nie chciałem.
- Ty zawsze nie chcesz.
- O co ci chodzi ??
- Wkurzasz mnie.
- A ty mnie niby nie.
- Oj wybacz, że jestem jaka jestem.
- Liliana. Przepraszam. - powiedział a ja nie wytrzymałam i wyszłam na ogród.
Deszcz jeszcze padał, ale co tam nie jestem z cukru.
Chyba. Chciałam pomyśleć a gdy jestem sama wychodzi mi to najlepiej. Usiadłam na trawie i zaczęłam patrzeć w niebo. Krople spływały mi do oczu, ale co z tego. Czułam na sobie rozbijające się krople. Czułam się inaczej. Zawsze tak się czuję. Nigdy nie zwracałam uwagi na deszcz, bo niczym szczególnym się nie wyróżniał. Ale teraz, teraz jest inaczej. Skupiam się na wszystkim, na wszystkim prócz własnych uczuć. Chce uciec od tego co czuję, chce zrozumieć i nie cierpieć już nigdy więcej.  Nagle poczułam na sobie, czyiś wzrok. Nawet nie patrząc wiedziałam że należy on do Niemca. Wiem że nie chciał mnie nazwać dziwką i że mu się to wymsknęło. Ale może ma racje, fakt nie robię tego za pieniądze i nie robię tego z każdym po kolei jak leci. Ale zakochuje się cały czas, chodź wiem kto jest dla mnie najważniejszy. Wiem że Reus jest numerem jeden w moich uczuciach, i wiem też że sama siebie okłamać nie mogę. Ale co ja na to mogę poradzić ?? Poczułam na sobie teraz jego dotyk.
- Przepraszam. Nie chciałem.
- Wiem.
- To dlaczego wyszłaś na ten deszcz ??
- A nie chciał byś wiedzieć dlaczego właśnie woda, dlaczego ona tworzy deszcz ?? Gdy zawsze patrzyłam na krople spadające z tysiące metrów a może nawet więcej. Spadają bo muszą, takie jest ich prawo natury. Ale jest jeszcze inaczej, chodź popełniają samobójstwo spadając z nieba, to po jakimś czasie odradzają się. Albo są nowymi kroplami albo pomagają rosnąć komuś na nowo. Czemu z ludźmi tak nie ma ??
- Nie wiem. Ale powiedziałaś to tak jakbyś chciała popełnić samobójstwo.
- Nie chce. Zastanawiałam się kiedyś nad tym, ale ostatecznie stwierdziłam że nie mogę ranić ważnych dla mnie osób.
- Chciałaś ??
- Nie.
- A chcesz ??
- Nie nie chce.
- To co ty chcesz osiągnąć od życia ??
- Nie wiem. Marco nie wiem. Na razie mam 24 lata. Jeszcze długo mam nadzieję, będę żyć.
- Ja chciałbym żyć, ale z tobą u boku.
- Marco.
- Mówię co myślę. Kocham cię, i nie mogę bez ciebie żyć. Próbowałem ale nie mogę. Przepraszam.
- Nie musisz.
- Muszę. Liliana, bez ciebie nie wyobrażam sobie życia.
- Kocham cię, ale to wszystko dzieję się za szybko. Dzisiaj straciłam męża. Dzisiaj nie mogę zyskać kogoś nowego.
- A jutro ??
- Jutro nie jest zagwarantowane nikomu.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też, ale musisz mi dać czas.
- A ile go potrzebujesz ??
- Poczekaj jeszcze, a kiedy będę gotowa dam ci znak. I obiecuję że już nie ucieknę, już nigdy więcej.
- Przyrzekasz ??
- Przyrzekam.
- Dobra chodźmy do środka, bo już trochę zmarzłem.
- No dobra.
Poszliśmy do domu, ja postanowiłam przebrać się w moje poprzednie ciuchy bo wyschły, a Marco gdy się przebrał zaczął robić kolacje.Nie wiedziałam czy mam iść do niego i mu pomóc czy poczekać aż skończy. Ostatecznie postanowiłam dać mu pole do popisu i poszłam do salonu. Najbardziej mnie zdziwiło nadal wiszące moje zdjęcie. Pamiętam zrobione było wtedy na meczu. Na moim pierwszym meczu po przyjeździe tutaj z Los Angeles.
- Co patrzysz ??- zapytał Marco wchodząc do salonu.
- Co to tu jeszcze robi ??
- Jak było, tak zostało.
- Aha fajnie.
- Lubię na nie czasami popatrzeć. Ładnie tu wyszłaś. 
- Dziękuje.- powiedziałam trochę nie śmiało.
- Nie ma za co.
- Mogę zadać ci pytanie.
- Jasne że możesz.
- Dlaczego to we mnie się zakochałeś ??
- Nie wiem. Tak jakoś wyszło.
- Ale na świecie jest milion dziewczyn takich jak ja a ty wybrałeś właśnie mnie.
- Jesteś wyjątkowa. Nie taka jak wszystkie, jesteś inna.
- Właśnie nie Marco. Jestem taka jak wszystkie.
- Nie każda dziewczyna potrafi zamienić się w brata, grać w męskiej drużynie i strzelać bramki chłopakom.
- Jest kilka takich dziewczyn Marco.
- Nie takich samych jak ty.
- Marco.
- No co??
- Jestem taka sama jak wszyscy. Przeciętna, normalna tylko mi udało się wybić a innym nie koniecznie.
- Niech ci będzie, dla mnie i tak jesteś inna od wszystkich.
- Uparty jesteś.
- Podobno to jeden z moich atutów, prócz tego że jestem przystojny.
- Dobre, dobre. Lustereczko w samochodzie ci to powiedziało.
- Pyskata.
- Podobno to też jeden z moich atutów.
- Dobra chodźmy na kolację.
- A co zrobiłeś dobrego ??
- Zobaczysz gwiazdeczko.
- Nie nazywaj mnie tak.
- No dobra. Chodź bo wystygnie.
****************************************************************************
& Następny dzień &

I tak minął wczorajszy dzień. Bez żadnych uprzedzeń i niespodzianek. Około godziny 12 wieczorem wróciłam do domu. Musiałam przemyśleć to i owo. Może faktycznie go kocham ale musi się troszeczkę wysilić aby ze mną być. Nie będę taka łatwa. 
Wstałam,umyłam się i ubrałam w dżinsy, AIR MAXY, luźną bluzkę i włożyłam na głowę Full Capa.
Zastanawiałam się co będę dzisiaj robić, trudna decyzja. Poszłam na dół, w domu byłam sama, z resztą jak zawsze w Londynie. Oscar wstawał i od razu wybywał z domu, potem wracał wieczorami z reguły upity i szedł spać z powrotem. Może ta dziewczyna wczoraj nie była pierwszą z jaką mnie zdradził. Ubóstwiam jak chłopak mówi że kocha jakąś dziewczynę, zdradzając ją z inna. Normalka w większości przypadków.
Siedziałam właśnie w kuchni i jadłam śniadanie, gdy ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Wstałam, w lustrze przejrzałam się jeszcze czy wyglądam jak człowiek i poszłam otworzyć drzwi.
- Co ty tu robisz ??- zapytałam chłopaka stojącego w drzwiach.
- Mogę wejść??
- Nie.
- Liliana.
- Spadaj zanim wezwę policję.
- Oj no proszę.
- Nie. Wynocha.
- Ale ja cię kocham.
- No to mamy problem bo ja cię wręcz przeciwnie.
- Liliana.
- Spadaj.
- Kochanie no.
- Nie nazywaj mnie tak i wynoś się stąd.
- Liliana proszę daj mi to wytłumaczyć.
- Nie masz czego. Wynoś się stąd.
- Kochanie, ale...
- Powiedziała wynocha no to wynocha.- usłyszałam znany mi głos.
- A tobie chuj do tego.
- Naprawdę, nie był bym tego taki pewien na twoim miejscu.- powiedział mój dobry przyjaciel.
- Spieprzaj, nie twój interes.
- Zaraz będzie moim, jak dostaniesz w ten powalony łeb.
- Robert, dam sobie radę.- powiedziałam przerywając kłótnie.
- A więc to ty jesteś Robert Lewandowski, ta sławna gwiazdeczka która nie trafia do bramki.
- Zaraz ci przywalę.- powiedział Robert zaciskając pięść.
- Masz za małe jaja aby mi przywalić.- powiedział Oscar.
- Zaraz się przekonamy, kto ma za małe jaja.- powiedział i podszedł do zawodnika Chelsea.
Ja od razu jak oparzona wskoczyłam między nich.
- Robert do domu, a ty wynocha, bo zaraz wezwę policje.- powiedziałam i zaciągnęłam reprezentanta Polski do swojego domu, szczelnie zamknęłam i czekałam aż mój były w końcu sobie pójdzie.
- Czego chciał ten pedał ??
- Chciał abym do niego wróciła.
- Nie wrócisz prawda ??
- Pojebało cię ?? Oczywiście że nie.
- To dobrze. I nie nie pojebało mnie.
- Cieszę się nawet nie wiesz jak bardzo. Hehe.
- Pewnie się zastanawiasz co ja tu robię ??
- No w sumie, zaskoczyłeś mnie to wizytą.
- A więc z chłopakami, wpadliśmy dzisiaj na treningu na niesamowity pomysł.
- No zaskocz mnie.
- Chcemy jechać jutro rano nad morze i wrócić za tydzień.
- Że taki wypad  nad morze??
- No. Trener nie ma nic przeciwko, bo z nim rozmawialiśmy. Teraz pytanie czy wy się zgadzacie.
- Jakie my ??
- No dziewczyny. Wszystkie.
- Czyli ??
- Nie nie wiem. Kalina, Dominika, Zuza i tak dalej.
- Kto wpadł na ten pomysł ??
- A jak myślisz ??
- Hmmm. Urodził się 31 maja 1989. Ma brązowe oczy, blond grzywę i gra w pomocy.
- Dobre. Dobre.
- Reus jak zwykle.
- No jak zwykle.
- Strasznie chciał się wybrać nie wiem dlaczego.
- Domyśl się.
- A pewnie o ciebie chodzi.
- Yhm.
- I pewnie dlatego, cały trening nakłaniał mnie abym ja nakłonił ciebie na ten wyjazd.
- Lowelas chce mnie poderwać.
- A uda mu się to ??
- Pożyjemy, zobaczymy.
Robert siedział chyba u mnie jeszcze z półtorej godziny, a potem musiał wracać. Bo jego dziewczyna się niecierpliwiła. Porządnie sobie z nim pogadałam. Opowiedziałam mu wszystko co się ostatnio działo w moim życiu. Powiedziałam mu o tym i o tamtym. I wiem że nic nikomu nie powie bo jest moim najlepszym na świecie kumplem.
C.D.N

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3 <3 <3 



4 komentarze:

  1. Jak zwykle rewelacyjny rozdział :)
    Uwielbiam się śmiać ze sprzeczek Marco i Lili <3
    Dobrze że nie jest już z tym Oscarem. :D
    I szczerze żałuje że mu Robert nie przywalił w tą głupią główkę. Haha <3
    No i jak zwykle wyczekuje następnego. :)
    Dziękuje za nominację ;*****
    Pozdrawiam ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ughhhh ten Oscar....denerwować mnie zaczyna już na serio. Co on sb wyobraża że Lili mu tak wybaczy ??? No chyba nie! Marco ......ahhhhh słodziak ale troche przegiął nazywając Liliane dziwką...... Ja bym strzeliła FOCHA . xd
    Oni muszą być razem.....Lili niech sie rozwiedzie z Oscarem i zacznie z Marco od początku.... Rozdział genialny!!! Kocham <3
    Pozdrawiam :-*
    Kasia :-*
    PS Wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  3. bosko :) przepraszam że mnie tak długo nie było ale nie mogłam :( pozdrawiam i Wesołych :**
    ps. Zapraszam :
    http://piszczekidurm.blogspot.com/2014/04/szesc.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ich sprzeczki.
    Boski rodział jak zawsze .
    Wesołych
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń