Layout by Raion

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 48

Miłość jest wte­dy, gdy prag­niesz szczęścia dru­giej oso­by. Ale cza­sami mu­sisz zro­zumieć, że ona już jest szczęśli­wa, ale nieko­nie­cznie z tobą... Zaak­ceptuj to, krzyk­nij we­soło : ,, krzyżyk na drogę !" I odejdź z god­nością, a w myślach do­daj: ,, na­wet na końcu świata, zaw­sze będę cię kochać...  

Jednak są na tym świecie osoby którym w jakiś sposób można zaufać i których powinno się kochać ponad wszystko. Nawet jeśli odejdą na drugi koniec świata, opuszczając nas bez słowa, to i tak wiadomo że będziemy w jakiś tam sposób ich kochać. Przez te ostatnie 5 lat, wszystko w moim życiu się zmieniło, dosłownie wszystko. Leonardo ma żonę i mieszka w Hanowerze, Lisa mieszka z rodzicami w Los Angeles, a ja....ja mieszkam w moim cudownym  Dortmundzie z chłopakiem którego kocham ponad wszystko.
- Kochanie.- powiedział Marco łapiąc mnie za rękę, gdy siedzieliśmy na sofie i oglądaliśmy mecz.
- Hmmm.????
- Mam pytanie.
- Słucham.
- Czy jeśli by się okazało że nie zagram nigdy więcej w piłkę, to czy byłabyś ze mną mimo wszystko ??
- Oczywiście. Kocham cię najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni. Nawet jeśli byłbyś na wózku inwalidzkim to i tak bym cię kochała.
- Mówisz na serio ??
- Jesteś dla mnie wszystkim blondasie.
- Cieszę się, nawet nie wiesz jak bardzo.
- To fajnie.
- Kochanie, zapomniałem ci powiedzieć że dzisiaj moi rodzice do nas przyjeżdżają.
- Ty chyba nie mówisz na serio??? O której ??
- Za 5 godzin.
- Marco durniu, nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej.
- A coś nie tak ??
- Chyba muszę zrobić kolacje bałwanie jeden. Już później mi powiedzieć to chyba nie mogłeś.- powiedziałam i zerwałam się od razu do kuchni aby zobaczyć czy mamy coś w lodówce.
- Przecież jedzenie można zamówić. Czym się stresujesz ??- powiedział Marco wchodząc za mną do kuchni.
- Co ty dzisiaj brałeś ?? Twoim rodzicom podam pizze, masz racje.- powiedziałam sarkastycznie, otwierając lodówkę.
- Też jedzenie.- powiedział Reus.
- Marco ale nie można tego podać na kolacje z twoimi rodzicami.
- A co to za różnica, ludzie jak ludzie. Nie przeginaj kochanie.
- Zaraz ci przywalę. Ogarnij się blondynko.
- Rób jak uważasz, ale nie przeginaj kochanie. Ja idę do salonu.
- A ja przez 2 godziny będę robiła kolacje. No to na pierwsze danie zrobimy  Krem z podziemnej pomarańczy, na danie główne Podwiązki apetycznej Włoszki a na deser Deser na gazie. Tylko muszę skoczyć do sklepu.- powiedziałam łapiąc kluczyki do auta.
- Wracam za pół godziny.- krzyknęłam do Marco i wybiegłam z domu.
Następne trzy godziny, były okrutną męką, dobrze że wpadłam na pomysł aby zadzwonić po Kalinę, bo bym się chyba nie wyrobiła. Moja najwspanialsza przyjaciółka przyjechała i pomogła mi we wszystkim.
- Idź na górę i się przebierz w coś ładnego, a ja naszykuje stół.- powiedziała moja przyjaciółka.
- Naprawdę ?? Boże dziękuję. Jesteś kochana.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
Najpierw naszykowałam ciuchy Marco a potem zajęłam się sobą, miałam naprawdę wielki dylemat w co się ubrać, ale ostatecznie postawiłam na czarne dżinsy, zwykłą bluzkę i kurtkę również koloru czarnego, do tego odpowiedni makijaż i  koturny. Podeszłam do lusterka i przejrzałam się chyba z 10 razy.
- Wyglądasz pięknie z resztą jak zwykle.- usłyszałam głos Marco.
- Może tak być ??- spytałam patrząc na przystojnego blondyna.
- Dla mnie to możesz iść nawet w dresie. I tak będziesz piękna.
- Marco ja na serio pytam.
- A ja na serio odpowiadam.
- Mam się przebrać w sukienkę ??- zapytałam pokazując mu kreacje.
- Zostań jak jesteś, nie będę cię już męczył.
- Czasami nie wiesz nawet jak bardzo mnie wkurzasz.
- Ale i tak mnie kochasz.
- Chyba tak.
- Chodź tu do mnie.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a potem razem leżeliśmy na łóżku.
 - Kocham cię blondasie.- powiedziałam.
- Ja ciebie też kochanie.- powiedział i mnie pocałował. Nasza przyjemność nie trwała długo, gdyż zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć, a ty powoli zejdź na dół.- powiedziałam odlepiając się od niego.
- Jak sobie życzysz.- powiedział i mnie puścił. Ja zostawiłam Marco w pokoju, ale zaraz usłyszałam że za mną jest. Zeszłam w spokoju na dół. Poprawiłam jeszcze włosy przed lustrem i powędrowałam do drzwi. Bałam się otworzyć, ale w końcu to zrobiłam.
- Dzień Dobry.- powiedziałam z uśmiechem do stojących państwo przede mną.
- Witaj moja droga.- powiedziała starsza kobieta.
- Zapraszam.- powiedziałam otwierając szerzej drzwi.
- Ty pewnie musisz być Liliana.- powiedział mężczyzna.
- Tak. Miło mi w końcu państwa poznać.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich szeroko.
- Ja jestem Manuela a to Thomas. Jesteśmy rodzicami Marco.- powiedziała, a ja pomogłam zdjąć jej kurtkę.
- Wiem. I naprawdę miło mi że mogę państwa w końcu poznać. Zapraszamy do jadalni.-powiedziałam i wskazałam najpierw kuchnię a potem jadalnie. Marco na moje szczęście już tam był.
- Cześć Mamo. Cześć Tato.- powiedział Reus uśmiechając się w moim kierunku.
- Witaj Marco.- powiedziała jego mama Manuela.
- Siadajcie.- powiedział Marco i uśmiechnął się do mnie.
- To ja może podam kolację.- powiedziałam z uśmiechem do rodziców Reus'a.
- Pomóc ci ??- zapytał Marco.
- Nie dziękuje. Dam sobie radę sama.- powiedziałam, uśmiechnęłam się do nich i poszłam do kuchni po przystawkę.
Wzięłam cztery talerze i poszłam do jadalni. Postawiłam wszystkie na wyznaczonych miejscach i zajęłam miejsce koło Marco. Gdy mama Marco spróbował, jej wyraz twarzy nie mówił nic szczególnego.
- Sama to robiłaś ??- zapytała patrząc na mnie.
- Tak proszę pani.- powiedziałam i zerknęłam na Marco który się uśmiechał. 
- Przyznam że jest naprawdę......pyszne.- powiedziała i zerknęła na młodego Reus'a.
- Bardzo dobre.- powiedział tata Marco.
- Cieszę się strasznie.- powiedziałam.
Nasza rozmowa trwała naprawdę bardzo długo. Z każdą chwilą mamę Marco lubiłam co raz bardziej.
- Kochanie, a pamiętasz jeszcze Carolin ??- zapytała zwracając się do Marco.
- Tak. Ale chce o niej zapomnieć.- powiedział Marco łapiąc mnie za rękę.
- A wiesz że ostatnio spotkałam ją w sklepie. I nawet z nią rozmawiałam. Podobno nie ma teraz nikogo.- powiedziała kobieta.
- Nie obchodzi mnie to.- powiedział Marco ściskając mnie mocniej.
- Może byś z nią pogadał.- powiedziała kobieta.
- Nie.
- Ale Marco. Może ona się zmieniła. Może jest inna.- powiedziała kobieta.
- Nie. Nie będę z nią rozmawiał.- powiedział już bardziej zdegenerowany Marco.
- Ale co ci szkodzi.- powiedziała kobieta nalegając Marco do zmiany decyzji.
- Nie będę z nią rozmawiał nie mam jej nic do powiedzenia. Jest dla mnie nikim, i tak już pozostanie.- powiedział mój chłopak cały czas trzymając mnie za rękę.
- Kochanie, może ona jest już inna. Mógłbyś się z nią spotkać. - powiedziała kobieta.
- Koniec. Idźcie już sobie. Nie mam ochoty z wami już gadać.- powiedział wstając od stołu i poszedł w kierunku schodów. Po chwili już go nie było.
- Liliano.....przepraszam. Nie chciałam.- powiedziała kobieta.
- Nic się nie stało. Będzie dobrze. Tylko muszę z nim pogadać.- powiedziałam patrząc na nią.
- Dobrze. Dziękuję za kolację i w ogóle. Wszystko było pyszne, miło było cię poznać moja droga. My zostawimy was samych. Porozmawiajcie i tak dalej, nie chce już go tak denerwować.- powiedziała kobieta, biorąc swoje rzeczy.
- Nic się nie stało. Pogadam z nim i będzie okej.- powiedziałam odprowadzając ich do drzwi.
- Jeszcze raz dziękujemy i przepraszam. Do widzenia.- powiedziała kobieta wychodząc jako pierwsza.
- Żegnaj moja droga.- powiedział tata Marco całując mnie w dłoń.
Po chwili już ich nie było. Postanowiłam najpierw posprzątać a dopiero potem zając się Marco. Pół godziny, sprzątałam wszystkie rzeczy, gdy już skończyłam, postanowiłam zająć się blondynem. Weszłam na górę schodami, i otworzyłam drzwi zobaczyłam Marco siedzącego na łóżku. Odwrócił się w moim kierunku i
spojrzał na mnie.
- Chcesz pogadać ??- spytałam zamykając drzwi.
- Poszli już ??- zapytał blondyn patrząc na mnie.
- Poszli.- powiedziałam zdejmując kurtkę i buty.
- Jesteś zła ??- zapytał patrząc na mnie.
- Nie. Za co mam być zła ??
- Nie wiem za moje zachowanie na przykład.
- Wiedziałam że nie wytrzymasz. To był pewne jak tylko powiedziała Carolin.
- Aż taki jestem przewidywalny ??
- Nie. Ale po samej reakcji jak ścisnąłeś moją rękę było pewne że nie skończy się to dobrze.
- Przepraszam. Mam nadzieję że nie bolało.
- Spokojnie. Nic mi nie jest. Ja się bardziej zastanawiam jak ty to robisz, że tak latasz w ta i z powrotem po schodach, mają kule i gips.
- Magia kochanie.
- Humorek już ci dopisuje.
- Pomału. Może dlatego że ty tu jesteś.
- O jaki ty słodki.
- Przepraszam za moje zachowanie, ale nie wytrzymałem. Nie dałem rady, tak mnie zdenerwowali.
- Przeżyję, jakoś, ale przeżyję.
- Liliana ??
- Tak ??
- Zawsze chciałem zadać ci to pytanie, ale się bałem.
- No to pytaj.
- Co byś zrobiła gdyby jutro się okazało że mam umrzeć ??
- Spędziłabym z tobą najlepiej jak się tylko a 24 godziny. Zrobiłabym z tobą to co marzy ci się od dawna.
- Czyli zależy ci na mnie ??
- Jak wiesz to po co się pytasz ??
- Bo chce to usłyszeć jeszcze raz.
- Tak zależy mi na tobie. Jesteś dla mnie naprawdę ważny. Ale nie rozumiem jednego....
- Czego ??
- Dlaczego chcesz się ze mną kochać skoro nie mogę mieć dzieci ??
- A czy seks oznacza tylko to że chce mieć z tobą dziecko ???
- Nie.
- Chce się do ciebie zbliżyć, na tym zależy mi najbardziej.
- Ale ja tego jeszcze nigdy nie robiłam.
- Naprawdę ??
- Tak. Nie chce o tym opowiadać.
- Nie chcesz. Nie musisz. Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać.
- I to jest właśnie twoje największe marzenie ??
- Jedno z największych.
- Ale to nie będzie tak że zrobię to z tobą, a ty potem uciekniesz do pierwszej lepszej.
- Kocham ciebie, i tylko z tobą chce być. Ile razy mam ci to jeszcze mówić.
- W nieskończoność aż w końcu uwierzę.
- Jesteś tego pewna ??

- Bo nieskończoność trwa naprawdę długo, a nie jestem pewien czy ci się nie znudzi.
- Ty mi się nie znudzisz,to to zdanie też mi się nie znudzi.
- Dobrze że się rozumiemy kochanie.
- Też się cieszę.- powiedziałam i oparłam głowę na jego torsie.- Marco ??
- Hmmm ??
- Na co masz teraz ochotę ??
- Na spędzenie miłego wieczoru z tobą.
- Chyba mam pomysł jak to zrobić.
- Jestem ciekawy w jaki sposób.- powiedział a ja usiadłam mu na brzuchu.- Już mi się podoba.- dodał i pocałował mnie w szyję a następnie w usta. Na początku nasze pocałunki były delikatne, ale z każdym następnym stawały się bardziej brutalne a przez to ekscytujące. Pomału oboje pozbywaliśmy się ubrań. Z
każdą chwilą czułam się coraz lepiej. Każdy dotyk tego jego ciepłego i umięśnionego ciała, działam na mnie jak magnes, i bardziej go dotykałam tym bardziej chciałam zostać.
- Jesteś pewna że tego chcesz ??- zapytał Marco, przerywając nasz pocałunek.
- A ty tego chcesz ??- zapytałam, patrząc w jego piękne oczy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- powiedział Marco dotykając mojego policzka.
- Skoro ty tego chcesz, to ja tez tego chce.- powiedziałam i pocałowałam go.
Cały mój świat stanął w jednej chwili, liczył się tylko on, był jednocześnie taki delikatny a zarazem brutalny. Nie widziałam nic innego poza nim. Na początku bolało, ale potem było już coraz przyjemniej. Tak spędziliśmy chyba 3 godziny.
C.D.N


CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
POZDRAWIAM <3


5 komentarzy:

  1. Świetny, czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ajjj, akcja zaczyna sięęę rozwijać, heuheuheuu ^^
    czekam na kolejny rozdział. ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. No jakoś ta mamuśka mi nie przypadła do gustu. :) hahaha.
    Nie dziwie się, że Marco tak się zdenerwował...
    Dobrze że miał Lili.
    Mmm, jakie namiętne chwile. <3
    Cudo *__*
    Pisz mi szybko następny rozdział. hahaha <3

    Całuję, Marta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świętny rozdział.
    Dobrze że są razem , tacy kochani .
    Kocham tego bloga ,czekam na kolejny rodział.
    Zapraszam do siebie ,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń