Layout by Raion

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 53

I gdy na chwi­le się gdzieś od­da­limy, to zaw­sze znaj­dujmy tą drogę pow­rotną do siebie. 

Mundial jak to mundial, nie może trwać w nieskończoność. Nie jeden kibic piłki nożnej, chciałby aby mistrzostwa świata trwały wiecznie, ale jak to wszyscy wiemy, nigdy tak nie będzie. Mecz finałowy nie zaskoczył tak jak powinien, ale przyniósł naprawdę ogrom radości dla niektórych, a dla innych gorzkie łzy porażki. Ale jak już się dowiedzieliśmy na tym mundialu, każda gwiazda kiedyś musi zgasnąć. Reprezentacja Niemiec wygrała z Argentyną 1:0. Szczerze dla mnie nie miało by to większego znaczenia, kto by wygrał. Ale i tak cieszę się z sukcesu moich przyjaciół. Naprawdę wspaniałego sukcesu. Dla mnie było to bardzo ważne, ale dla mojego chłopaka ? Hmmmmm. Sprawa życia lub śmierci. Ale skoro chłopcy wygrali....nie ma to już tak wielkiego znaczenia. 
Wakacje, moje wakacje zapowiadają się dość, jak by to powiedzieć...ciekawie. To dobre określenia. Tuż po finale, gdy wszyscy wracali do domu, jak z Marco postanowiliśmy polecieć w zupełnie innym kierunku. Tak właściwie to do Nowego Yorku. Chyba nikogo to nie zdziwi że chcę z moim chłopakiem spędzić wspaniałe, niesamowite wakacje. Fakt Nowy York to nie Hawaje, ale tu też można spędzić całkiem fajne wakacje. Zwłaszcza jeśli się wie, co ma się robić.
Wstałam, nie dlatego że było głośno, a dlatego że słońce wdzierało się do naszego pokoju. Marco leżał koło mnie i tak normalnie spał. Popatrzyłam na niego, i zaczęłam kręcić głową że kocham takiego człowieka. Ostatnio zaskakiwał mnie coraz bardziej. Każda dziewczyna lubi markowe ciuchy, drogą biżuterię i chłopców którzy latają na każde skinienie, ale ja tego nie chciałam. Chciałam mieć chłopaka który będzie kochał mnie bez granic, i chyba mam i jedno i drugie.
Zgramoliłam się z łóżka i otworzyłam okno, po czym wysunęłam za niego głowę. Widok Nowego Yorku z rana, jest naprawdę cudowny. Następnie poszłam do łazienki aby się odświeżyć. Z każdym dniem kiedy patrzyłam w lustro, cieszyłam się ze swojej przemiany. Nowe włosy, tatuaże które nie każdemu muszą się podobać i po prostu nowa ja. Odmieniona, inna, twardsza i silniejsza w każdym calu. Gdy już umyłam, podeszłam do swojej pięknej walizki i wyjęłam z niej ubrania na dzisiejszy dzień. Stwierdziłam że założę czarne rurki, szaro czarną bluzkę i szare vansy. Gdy już się ubrałam i ogarnęłam z włosami, spojrzałam na Marco. Położyłam się znowu na łóżku i wtuliłam w niego. Jak zawsze był gorący, tak miło mi przy nim było.
- Cześć.- powiedział Marco opierając swoją głowę o moje ramię.
- Hej.- powiedziałam z uśmiechem kładąc się na jego tors.
- Co tam ??- zapytał podpierając swoją głowę.
- W porządku. Wyspałeś się ??
- Jak nigdy.  A to dlatego że ty jesteś obok.
- Jakie to słodkie.- powiedziałam i pocałowałam go.
- Która godzina ??
- 9.30. Masz jeszcze dużo czasu.
- Ciekawe na co ? Co dzisiaj zaplanowałaś ??
- Mało. Ale uwierz że ci się spodoba.
- Na przykład ?
- Niespodzianka. Ubierz się, pójdziemy zjeść śniadanie i idziemy na miasto.- powiedziałam wstając, podeszłam do lustra i zrobiłam sobie tak zwanego kucyka. Nawet ładnie to wyglądało gdy zostawiłam tylko grzywkę a resztę związałam. Poczekałam aż mój kotek się ogarnął aby następnie razem zejść na śniadanie. Było naprawdę pyszne. Gdy już odłożyliśmy talerze z uśmiechem powędrowaliśmy do drzwi wyjściowych.
- To gdzie teraz kochanie ??- zapytał Marco stając obok mnie i łapiąc za rękę.
- Proponuje ale Statuę Wolności albo Brooklyn.....co wybierasz ??- zapytałam z uśmiechem patrząc na mojego chłopaka.
- To najpierw Statuę a potem Brooklyn.- powiedział z uśmiechem Reus na co ja od razu pociągnęłam go w odpowiednim kierunku.
Słońce dopiero próbowało się wznieść ponad ulicę miasta. Hałas może nie był wielki, ale dało się odczuć że jest to Nowy York. To miasto na pewno jest w czołówce najsławniejszych i najbardziej pięknych miast. Czy stęskniłam się za Ameryką ?? Nie chyba nie...za Dortmundem tęskniłam i tęsknie bardziej. Zawsze tak było, zawsze.
Szłam z Marco chodnikiem i przyglądałam się wszystkiemu. Od jakiegoś kolesia sprzedającego hot dogi po dziewczynę ubraną jak chłopak. W każdym mieście można spotkać kogoś takiego, ale zawsze mnie szokowała oryginalność takich ludzi. Nie obyło się bez zatrzymywania. Ja tak samo jak i mój chłopak jesteśmy podobno dosyć znani, ja nie tylko dlatego że udawałam brata i dowiedział się o tym cały świat, ale też dlatego że moi rodzice są również bardzo rozpoznawalni.
- Panie Reus mogę autograf ??- zapytał jakiś mały chłopak. Na oko miał może z 10 lat nie więcej. Podszedł do nas z zeszytem i markerem.
- Pewnie.- powiedział jak to zwykle Marco i zrobił sobie nawet z młodym zdjęcie.
- Możemy już iść ??- zapytałam trochę zniecierpliwiona gdy Marco dawał już 20 autograf i robił sobie 30 zdjęcie z fanem.
- No chodź. Nie obrażaj się.- powiedział przyciągając mnie do siebie.
- Kochanie ja chciałam iść zobaczyć Statuę Wolności a nie masę twoich ślicznych fanek....- powiedziałam patrząc na stojącą za nami grupę.
- Jak sobie życzysz kochanie.- powiedział, pomachał fanom i pociągnął mnie w kierunku Statuy.
- Ty na serio ??- zapytałam zaskoczona jego zachowaniem.
- Ale o co chodzi ??
- Na serio zostawisz wszystkich fanów bo ja mam taki grymas ??
- Ty jesteś najważniejsza.
- Marco....ja nie wiem co powiedzieć.....ja.....
- Kocham cię Lils.- powiedział Marco po czym mnie pocałował....
**********************************************************
& 4 tygodnie później & 

- Nareszcie wrócili!!- krzyknął Piszczek do grona znajomych gdy wchodziliśmy do poczekalni na lotnisku.
- Łukasz.- powiedziałam puszczając Marco i przytuliłam mojego kolegę.
- Siema młody.- powiedział Kuba podchodząc do Reus'a.
- Hej.- powiedział Marco z uśmiechem i pomachał wszystkim.
Wszyscy nasi przyjaciele, koledzy byli na lotnisku.
- Co wy wszyscy tu robicie ??- zapytałam biorąc Sahina Juniora na ręce.
- Wszyscy jednogłośnie stwierdzili że musimy po was przyjechać.- powiedział Kuba całując mnie w policzek.
- Chcemy wam coś powiedzieć.- zaczął Marco. - Ja i Liliana zaręczyliśmy się.- dodał podchodząc do mnie i mnie przytulając.
- Czyli za niedługo rozumiem ślub i wesele ?!- powiedziała Dominika tuląc się do Matsa.
- Tak. Za 4 miesiące.- powiedziałam z uśmiechem podchodząc do niej.
- Gratulacje Kochana.- powiedziała Dominika teraz przytulając się do mnie.
- Rozumiem że dzisiaj z tej okazji robimy imprezę ??- powiedział Roman patrząc na Marco.
- U mnie dzisiaj wieczorem.- powiedział biorąc mnie na ręce.
- Ej w co ja się ubiorę ??- zapytała Dominika patrząc na Matsa.
- Też mam ten problem..- powiedziałam i spojrzałam na mojego ukochanego.
- Dla mnie możesz iść nawet w bikini.- powiedział Mats do swojej dziewczyny.
- Hahaha. Jakie to śmieszne....o matko ale się uśmiałam. A teraz na serio........możesz dać mim kasę na zakupy proszę Kochanie.- powiedziała Dominika do Matsa a ten spojrzał zaraz na mnie.
- Ja też mogę prosić o to samo ??- zapytałam patrząc na swojego narzeczonego.
- No dobra. Proszę.- powiedział mi dając swoją kartę kredytową.
- Kocham Cię kotek.- powiedziałam całując Marco.
Ja wraz z jeszcze kilkoma innymi dziewczynami na przykład Tugbą, Agatą, Ewą oczywiście Dominiką i jeszcze innymi, postanowiłyśmy jechać od razu na zakupy. Chłopacy pojechali na trening a my na zakupy.
Po 4 godzinach chodzenia po sklepach w końcu się zdecydowałam na fioletową spódnicę, czarny bralet, czarne szpilki i odpowiednie dodatki.Każda z nas wybrała kreację pasującą do niej samej. I to wszystko było najlepsze bo każda z nas w tym samym sklepie. Potem powędrowałyśmy całą wielką grupą do kosmetyczki. Po jakiś 2 godzinach wróciłam do domu. Impreza miała odbyć się w klubie więc nie musiałam się bać o porządki w domu. Chodź przyznam że było czysto.
- Jestem !!- krzyknęłam wchodząc do domu. Nikt mi nie odpowiedział. Rozebrałam się, zdjęłam buty i powędrowałam do salonu. Marco siedział przy laptopie. Wpatrywał się w ekran na nic nie reagował.
- Kochanie co się stało ??- zapytałam podchodząc do niego.
- Liliana ja......ja......lepiej sama zobacz.- powiedział podając laptopa. Moim oczom ukazało się zdjęcie mojej mamy całującej się z chłopakiem na oko w moim wieku. Pod spodem był artykuł a na nagłówku było napisane : Alison Bittencourt zdradziła męża z 20 lat młodszym aktorem Crisem Brune. Patrzyłam na to i czytałam ze łzami w oczach.
- Co za głupia........- nie zdążyłam zakończyć zdania gdyż Marco mocno mnie przytulił i pocałował.
 - Już kochanie. Spokojnie. Damy sobie radę.- powiedział cały czas trzymając mnie w swoich ramionach. 
- Ja nie wiem jak ona mogła....jak ??- zapytała patrząc w jego stronę. Po policzku płynęły łzy.
- Słońce. Spokojnie nie płacz. Obiecuję że będzie dobrze.- powiedział ocierając moje łzy.
- Kochanie ja nie wiem jak ona mogła. Jak ona mogła nam coś takiego zrobić. Mi..Lisie...Leosiowi...tacie...ona już nie jest moją mamą.- powiedziałam. Na dobrą sprawę nie wiedziałam co mówię.
- Uśmiechnij się. Podnieś głowę. Spójrz w przyszłość. Za niedługo będziemy już na zawsze razem. Liliano....kochanie...pamiętaj że masz mnie i zawsze możesz na mnie polegać bo cię kocham...
- Dziękuje Marco..- powiedziałam i go pocałowałam. Gdy w końcu go puściłam, poszłam na górę się ogarnąć i przyszykować na imprezę. Stałam przed szafą i zastanawiałam się co na siebie włożyć. Rzeczy które dzisiaj kupiłam czy jednak coś co z moich rzeczy.
- Kochanie ja tylko na chwilkę.- powiedział Marco wchodząc do naszej sypialni.
- Śmiało. Mam pytanie.....co mam na siebie włożyć ??- zapytałam patrząc na niego.
- Podpowiem ci że chce cię zobaczyć dzisiaj w czerni. Wyglądasz wtedy tak seksownie.- powiedział z uśmiechem na ustach.
- Skoro tego sobie właśnie życzysz kochanie.- powiedziałam wyjmując jedną ze swoich ulubionych sukienek. Poszłam do łazienki aby się ubrać. Wszystko pasowało do siebie idealnie.
- I jak ??- zapytałam wychodząc z łazienki.
- Bosko.- powiedział Marco. Był już ubrany w tym swoim idealnym stylu. Czarne rurki, biała koszula i idealna marynarka. W końcu to my dzisiaj mieliśmy być parą książęcą. Pasowaliśmy do siebie idealnie.
- Ty też nie najgorzej skarbie.- powiedziałam patrząc na niego.
- Idziemy ??- zapytał łapiąc mnie za rękę.
- Idziemy.- odpowiedziałam z uśmiechem podając mu swoją delikatną dłoń.
W drodze na imprezę cały czas rozmawialiśmy ale nie poruszyliśmy tematu mojej matki. Marco był na tyle wyrozumiały i miły aby nie poruszać tego tematu za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Wyszłam z samochodu z uśmiechem...ale miałam wrażenie że jest jakiś sztuczny.
- Liliana. Marco.- usłyszałam głos Matsa który podbiegł do nas i wyściskał jedno i drugie.
- Miło cię widzieć Mats.- powiedziałam z uśmiechem trzymając Marco za rękę.
- Mamy dla was niespodziankę.- powiedział po czym pociągnął naszą dwójkę do środka.
- Nie wierze.- powiedziałam patrząc na wszystkich tam zgromadzonych.- Lisa. Leonardo. Lewy. Mario. Zuza. Andrea. Thomas. Cristiano. Kalina. Gregor....jak wy tu...ja..- powiedziałam rzucając się w tłum moich najlepszych znajomych, kolegów, przyjaciół.
- Szczęścia na nowej drodze życia.- powiedziała Zuza podbiegając do mnie i osobiście się do mnie przytulając.
- Bawmy się !!- krzyknął Mats i zaczęła się impreza. Wszyscy balowali. Wszystko było takie niezapomniane. Wszystko bez wyjątków. Impreza na jaką cały czas czekałam. Po wypiciu kilku drinków postanowiłam wyjść na zewnątrz. Na balkonie dla gości było już kilka znanych mi twarzy. Po prawo byli koledzy z drużyny Marco i z reprezentacji i z klubu. Na lewo zaś zobaczyłam swoją siostrę wraz z bratem. Postanowiłam podejść do nich. Widziałam że o czymś bardzo zawzięcie rozmawiają.
- ....ale posłuchaj skąd wiemy że wiedziała co robi..- usłyszałam głos mojej siostry i ruszyłam w ich kierunku.- O Lili.- powiedziała i spojrzała na mnie.
- Mogę dołączyć się do rozmowy ??- zapytałam podchodząc do nich.
- Jeśli masz ochotę.- powiedział Leonardo przytulając się do mnie.
- Wiem że rozmawiacie o mamie. Marco mi pokazał artykuł.- powiedziałam wracając do tego o czym wcześniej rozmawiali.
- Nie martw się. Sami to załatwimy. Nie możesz się tym martwić. Przecież to twoje święto.- powiedział Leonardo z uśmiechem.
- Nie musisz się o mnie martwić. Dam sobie radę. Ale chce się przyłączyć. To także moja rodzina i mój problem. Nie możecie mnie od tego izolować tylko dla tego że zaręczyłam się z Marco.
- Jak sobie życzysz Liliano. Masz jakiś pomysł ??- zapytał z ciekawością w głosie Leonardo.
- Mam. Nawet nie jeden....- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

C.D.N

Wiem że krótki i wiem że nie wynagrodzi mojego ponad 2 tygodniowego spóźnienia. Przepraszam że nie dodawałam żadnego rozdziału ale miałam powody.
- Nie miałam wany i to co pisałam było bezsensu.
- Od obozu mam chłopaka i poświęcam mu troszeczkę za dużo czasu...ale przysięgam że to wszystko nadrobię.
- Mało czasu spędzałam w domu bo praktycznie mnie w nim nie było.
- Mało siedziałam przed komputerem.
- Przepraszam was wszystkich. Naprawdę.
Obiecuję że wszystko postaram się nadgonić, ale nie będzie to proste. Zaraz szkoła i nie wiem czy dam radę ale się postaram. Poza tym za niedługo kończy się ten blog. Nie wiem będzie może coś koło 65-70 rozdziałów ale nie więcej. Wena na bloga pomału się kończy i niestety. Ale będą następne blogi. Jeden już zaczęłam a drugi powstanie jak ten się zakończy :)
Dziękuje i wybaczcie za tak wielkie opóźnienie.
POZDRAWIAM I CAŁUJE <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz